USA jako naród chrześcijański - o tożsamości religijnej w łonie Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych

USA jako naród chrześcijański - o tożsamości religijnej w łonie Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych

            W 1892 roku Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych rozpatrywał sprawę Church of the Holy Trinity v. United States[1], która dotyczyła przyjęcia duchownego pochodzącego z Anglii do posługi w kościele episkopalnym Świętej Trójcy w Nowym Jorku. Przepisy ustawy Alien Contract Labor Law[2] z 1885 r. zabraniały jednak zatrudniania cudzoziemców na podstawie umowy o pracę w Stanach Zjednoczonych, ich terytoriach i Dystrykcie Kolumbii, co miało zatrzymać napływ taniej siły roboczej do USA. Ustawa przewidywała kilka wyjątków dotyczących m.in. zatrudniania artystów, aktorów lub wykładowców, lecz nie uwzględniła w tym katalogu osób duchownych. Tym samym wspólnota parafialna, do której zostały posłany duchowny z Anglii w miejsce ustępującego proboszcza została oskarżona o naruszenie przepisów stanowych. Sąd Najwyższy przyjął jednak, że ograniczenie się w tym względzie do tekstualnej wykładni przepisów doprowadziłoby do absurdalnych rezultatów i uznano, że ważniejsza jest tu intencja ustawodawcy, którą było objęcie wskazanym wyjątkiem również osób duchownych, a to dlatego, że mając na względzie historyczne i społeczne uwarunkowania Stany Zjednoczone „[…] to jest naród chrześcijański” (ang. „[…] this is a Christian nation”)[3]. Sprawa ta, określona jako prototyp krytykowanego przez sędziego Antonina Scalia sądowego stanowienia prawa, zapisała się w historii amerykańskiej jurysprudencji nie tylko z uwagi na promowanie aktywizmu sędziowskiego, ale przede wszystkim ze względu na prawne uznanie istotnej roli chrześcijaństwa w narodzie Stanów Zjednoczonych. Pisząc dla jednomyślnego sądu, sędzia David J. Brewer w swojej opinii przedstawił wiele dowodów na poparcie tej doniosłej decyzji: od odniesień do Boga zawartych w dokumentach historycznych Stanów Zjednoczonych (m.in. karty kolonialne, konstytucje stanowe, przysięgi urzędowe) przez ustawy niedzielne, aż po widoczną w całym amerykańskim społeczeństwie mnogość kościołów, organizacji charytatywnych i stowarzyszeń misyjnych. Jego słynne stwierdzenie było jednak na tyle lakoniczne, że wywołało niemałe poruszenie w środowisku jurystów. Podjęto wysiłki, aby twierdzić, że sędzia Brewer użył tego wyrażenia jedynie w celu opisania historii i kultury narodu amerykańskiego. Do dziś historycy dyskutują, co tak naprawdę miał na myśli — czy chciał powiedzieć, że prawa tego kraju powinny odzwierciedlać chrześcijaństwo, czy po prostu przyznał, że większość Amerykanów to chrześcijanie? Sędzia Brewer mógł co prawda wierzyć, że Stany Zjednoczone są oficjalnie chrześcijańskie, ale nawet on nie wykorzystał sprawy Holy Trinity jako precedensu, gdy nadarzyła się ku temu okazja. Kilka lat po orzeczeniu powstał bowiem spór o zalegalizowaną prostytucję w Nowym Orleanie na gruncie sprawy L'Hote v. New Orleans[4], w której Kościół Metodystów zakwestionował rozporządzenie miejskie zezwalające na prostytucję w jednej z części miasta argumentując, że działalność ta była niezgodna z chrześcijaństwem. Sędzia Brewer, pisząc także w tej sprawie opinię większości całkowicie zignorował argument metodystów i podtrzymał politykę Nowego Orleanu. Wątpliwości co do użytego przez siebie wyrażenia sędzia rozwiał publikując w 1905 r. książkę pt. The United States A Christian Nation, w której nikogo nie przekonywał do porzucenia własnej wiary na rzecz chrześcijaństwa, ani też wspierania go, a zwłaszcza ustanawiania jako religii państwowej uznając niezależność instytucji państwowych od jakiejkolwiek religii. Sędzia Brewer zasłynął jednak z nieustannego nawoływania chrześcijan do wypełniania swoich moralnych, religijnych i obywatelskich obowiązków wobec narodu. Dzisiaj jego słowa giną w zsekularyzowanym społeczeństwie, którego obywatele wzdrygają się na samą myśl, że amerykańskie prawa powinny pochodzić z religijnego sumienia i to pomimo tego, że Stany Zjednoczone demograficznie wciąż są narodem chrześcijańskim, ponieważ obywatele tego kraju w 64% określają się chrześcijanami[5].

Jednak już wiele dekad temu ich prawa, instytucje i polityka stały się niechrześcijańskie za sprawą sztucznie podtrzymywanego, także przez orzecznictwo Sądu Najwyższego USA, standardu „wysokiego i szczelnego” muru separacji między Kościołem a państwem[6]. Od kilku lat zauważa się jednak znaczącą zmianę w sposobie rozstrzygania spraw dotyczących obecności religii w sferze publicznej. Mimo że słynna fraza sędziego Brewera nigdy nie została wprost zacytowana w orzeczeniach wydawanych przez sędziów Sądu Najwyższego USA to nadal pojawia się ona, choć w zmienionej formie, w myśli orzeczniczej i zatacza coraz szersze kręgi w dyskusji publicznej.

Nie można mówić o znaczeniu wolności religijnej będącej dla społeczeństwa amerykańskiego tzw. pierwszą wolnością, nie odwołując się przy tym do jej ram, które wytyczają dwie klauzule wyznaniowe z I Poprawki do Konstytucji USA w myśl zapisu, że „Kongres nie będzie stanowił żadnych ustaw traktujących jakieś wyznanie jak religię państwową lub zakazujących swobodnych praktyk religijnych[7]”. Stanowią one system naczyń połączonych, a więc są zarówno tarczą, jak i mieczem chroniącymi wolność religijną osób i instytucji przed atakami. Z jednej strony bowiem klauzula establishment zakazuje ustanawiania religii państwowej, z drugiej zaś klauzula free exercise gwarantuje każdemu wolność ujawniania i manifestowania przekonań religijnych. Z perspektywy historycznej wolność religijna w wydaniu amerykańskim była i jest efektem bezpośrednich doświadczeń i obserwacji postaw społecznych, politycznych i religijnych ludzi, dla których chęć zjednoczenia obywateli okazała się silniejsza od dzielących ich różnic religijnych. Sygnatariusze Konstytucji USA oraz Karty Praw żywili silne przekonanie, że religijna moralność jest niezbędnym czynnikiem rozwoju państwa. Jednak aby religia sama mogła przetrwać musi otrzymywać raczej mniej niż więcej wsparcia ze strony władz państwowych, a poza tym, to Bóg obdarzył człowieka prawem do absolutnej wolności religijnej, której człowiek swoim działaniem nie może ograniczać[8]. Te trzy założenia zadecydowały o tym, że to właśnie ani nie chrześcijaństwo, ani nie laicyzm stały się „wiarą założycielską” amerykańskiego narodu, lecz wolność religijna. Tym sposobem Stany Zjednoczone stały się polem doświadczalnym atrakcyjnego i pionierskiego eksperymentu myślowego, łączącego dwie – wydawałoby się odrębne, a jednocześnie bliskie sobie – sfery: świecką i wyznaniową. Skoro zatem przyjmujemy za punkt wyjścia „wolność religijną” to czy biorąc pod uwagę strukturę wyznaniową USA i inne determinanty możemy powiedzieć, że Stany Zjednoczone Ameryki są narodem chrześcijańskim? Czy jest to mit, melodia przeszłości, a może mamy do czynienia z nowym rozdaniem kart zmieniającym układ sił na linii Kościół - państwo?

Jedną z prób odpowiedzi na to pytanie są wyniki badań opinii publicznej opublikowane przez Pew Research Center[9]. Większość dorosłych Amerykanów (60%) jest bowiem przekonanych, że Ojcowie Założyciele chcieli, aby Stany Zjednoczone Ameryki były „narodem chrześcijańskim”, wielu z nich (45%) uważa, iż obecnie powinien to być „naród chrześcijański”, zaś jedna trzecia twierdzi, że USA jest teraz „narodem chrześcijańskim”. Amerykanie nie są jednak zgodni co do przejawów samego „chrześcijaństwa narodu”. Sama litera prawa wyklucza jakiekolwiek uprzywilejowanie tej konkretnej religii względem innych wyznań oraz wierzeń, jak i wobec poglądów areligijnych. Spośród ankietowanych, dla których USA nie powinny stać się „narodem chrześcijańskim” 88% z nich podziela pogląd, że władze federalne nie powinny nigdy ustanawiać religii oficjalnej, 75% z nich uważa, że rząd federalny powinien opowiadać się za wartościami moralnymi, które są podzielane przez ludzi różnych wyznań, zaś 71% jest za utrzymaniem przez władze federalne rozdziału kościoła od państwa. Jednocześnie znaczna większość społeczeństwa wyraża pewne zastrzeżenia co do mieszania polityki z religią: 77% dorosłych Amerykanów twierdzi, że kościoły i inne grupy wyznaniowe nie powinny popierać kandydatów na urzędy polityczne, zaś 67% jest zdania, że instytucje religijne powinny trzymać się z dala od spraw politycznych i nie wyrażać swoich poglądów w codziennych kwestiach społecznych lub politycznych. Nowy sondaż jasno pokazuje, że wśród Amerykanów jest zatem znacznie więcej poparcia dla idei rozdziału kościoła i państwa niż sprzeciwu wobec niego. W tym kontekście idea „narodu chrześcijańskiego” aż dla 30% ankietowanych jest niejasna, nie wiedzą oni co ona oznacza, dla 34% to z kolei kierowanie się wierzeniami i wartościami chrześcijańskimi, ale niekoniecznie są to prawo i rządy oparte na chrześcijaństwie. Ankietowani, którzy twierdzą, że Stany Zjednoczone powinny być narodem chrześcijańskim mają raczej na myśli religijny skład populacji: dla nich naród chrześcijański to kraj, w którym większość ludzi to chrześcijanie. Inni po prostu wyobrażają sobie miejsce, w którym ludzie dobrze się traktują i mają dobre obyczaje.

Badanie ankietowe Pew Research Center zawierało również pytania dotyczące religii i Sądu Najwyższego. Ostatnie kadencje Sądu Najwyższego obfitują bowiem w szereg orzeczeń mających wpływ na religię. Pod tym względem odnotowuje się niemalże dwukrotny wzrost z 18% (w roku 2019) na 35% ankietowanych Amerykanów, którzy twierdzą, że Sąd Najwyższy jest przyjazny dla religii. Po raz pierwszy zbadano w jakim stopniu decyzje Sądu Najwyższego są przychylne chrześcijanom (42% ankietowanych stwierdziło, że wyroki pomogły chrześcijanom w stosunku do 15% badanych, którzy uznali je za krzywdzące wobec chrześcijan). Nowością było też pytanie o wpływ osobistych przekonań religijnych sędziów na zapadłe wyroki. W tym zakresie 44% Amerykanów uznało, że sędziowie Sądu Najwyższego w swoich ostatnich decyzjach zbyt mocno opierali się na własnych przekonaniach religijnych, zaś 13% ankietowanych wyraziło przekonanie, że sędziowie zbyt mało polegali na swoich przekonaniach.

Opinie federalnego Sądu Najwyższego nie tworzą jedynie linii orzeczniczej, bo ta zawsze może być przełamana późniejszym orzeczeniem, lecz pełnią bardzo ważną funkcję sejsmografu społecznego, również w kwestiach wyznaniowych, nadając ton powszechnej opinii publicznej oraz bieg wydarzeniom obejmującym całe terytorium Stanów Zjednoczonych Ameryki[10]. W ostatnich kilku kadencjach federalnego Sądu Najwyższego na wokandzie znalazły się bowiem sprawy, których rozstrzygnięcia znacząco zmodyfikowały granice wolności religijnej poprzez rozpatrywanie ich na gruncie klauzuli free exercise, co pozwoliło zwiększyć poziom ochrony osób wierzących. Opinia publiczna coraz częściej poddaje jednak systematycznej krytyce działalność orzeczniczą tego najważniejszego gremium sędziowskiego w kraju. Wolność religijna to ich zdaniem wyłącznie miecz, którym krzywdzi się i narusza prawa kobiet oraz grup mniejszościowych. Jednym z zarzutów kierowanych pod adresem Sądu Najwyższego USA są przekonania religijne sędziów, które po pierwsze nie odzwierciedlają demografii wyznaniowej Stanów Zjednoczonych, a po drugie są nazbyt chrześcijańskie wbrew ogólnej tendencji sekularyzacji społeczeństwa. Czy te zarzuty w istocie są zasadne? Religijność sędziego nie powinna co prawda mieć wpływu na złożoną w danej sprawie opinię, ale skoro podczas przesłuchań kandydatów na sędziego Sądu Najwyższego każdy z nich jest pytany przez komisję senacką o poglądy dotyczące roli religii i wpływu jej zinstytucjonalizowanych form na życie społeczne to można przypuszczać, że nie jest nikomu obojętne, czy stanowisko sędziego Sądu Najwyższego obejmie gorący zwolennik czy też zaciekły przeciwnik sekularyzacji państwa. Sędziowie zawsze twierdzą, że ich poglądy religijne, polityczne lub osobiste nie mają wpływu na podejmowane przez nich decyzje. Zamiast tego, mówią, że stosują prawo i precedensy Sądu Najwyższego. Jednak podczas ostatnich przesłuchań senackich nominowanej sędzi Ketanji Brown Jackson w marcu 2022 r. pytania o wiarę padły wprost z ust Republikańskiego senatora Lindseya Grahama (m.in. “What faith are you, by the way?”, “Could you fairly judge a Catholic?”, “On a scale of 1 to 10, how faithful would you say you are?”), co miało być próbą politycznej zemsty ze strony Republikanów na wyrażone pięć lat wcześniej przez senator Partii Demokratycznej Dianne Feinstein zaniepokojenie bezstronnością sędzi Amy Coney Barrett podczas jej przesłuchań na sędzię Sądu Apelacyjnego (“the dogma lives loudly within you. And that’s of concern.”). Wszystko to ma miejsce mimo wyraźnego zapisu w art. 6 Konstytucji USA, iż „żadne kryteria religijne nie będą miały znaczenia przy obsadzaniu jakiegokolwiek urzędu lub funkcji publicznej, pełnionych w imieniu Stanów Zjednoczonych”[11].

Analiza obecnego składu sędziowskiego Sądu Najwyższego pokazuje, że zasiada w nim sześciu katolików (John Roberts, Clarence Thomas, Samuel Alito, Sonia Sotomayor, Brett Kavanaugh i Amy Coney Barrett), dwóch protestantów (Neil Gorsuch i Ketanji Brown Jackson) oraz jedna wyznawczymi judaizmu (Elena Kagan). W poprzedniej kadencji orzekał jeszcze sędzia Stephen Breyer, wyznawca judaizmu, który z dniem 30 czerwca 2022 r. przeszedł na emeryturę i na tym stanowisku zastąpiła go sędzia Ketanji Brown Jackson. Ta mozaika wyznaniowa w łonie Sądu nie odzwierciedla populacji USA, o czym szeroko dyskutowano w ostatnich latach. Szacunki dokonane przez waszyngtoński Instytut Gallupa pokazują, że około 22% dorosłej populacji identyfikuje się jako katolicy, 2% populacji identyfikuje się jako Żydzi, a największa dysproporcjonalność dotyczy protestantów (około 45% Amerykanów to chrześcijanie niekatolicy lub protestanci). Sędziom wytyka się także fakt, że żaden z nich nie reprezentuje grupy osób nie identyfikujących się formalnie z żadnym wyznaniem, a więc tzw. „nones”, których przyrost do ok. 21% populacji stanowi jedną z najpoważniejszych zmian w amerykańskiej demografii religijnej. Zarzuty te wydają się całkowicie bezzasadne w kontekście przeważającej ilości spraw z różnych obszarów życia społecznego, jednak wybrzmiewają szczególnie mocno, gdy zapadłe orzeczenia dotyczą klauzul wyznaniowych z I Poprawki. Lee Epstein i Eric Posner w przeprowadzonych przez siebie badaniach[12] pokazują, że Sąd Najwyższy, na którego czele od 2005 r. stoi sędzia John Roberts orzeka na korzyść organizacji religijnych znacznie częściej niż jego poprzednicy – w ponad 81% przypadków, w porównaniu do około 50% we wszystkich poprzednich epokach od 1953 roku. W większości rozpatrywanych spraw zwycięską religią jest chrześcijaństwo, podczas gdy w przeszłości wyroki proreligijne częściej dotyczyły mniejszościowych lub nawet marginalnych grup religijnych. Autorzy raportu przekonują, że ta transformacja jest w dużej mierze wynikiem zmian osobowych w gronie sędziów, z których większość jest „ideologicznie konserwatywna” i „religijnie pobożna”, co przekłada się na ich zapatrywania wobec obecności religii w życiu publicznym i jest znaczącym odejściem od trendów z przeszłości[13].

            Mimo trwającej od dekad dyskusji na temat upolitycznienia procesu nominacji sędziowskich oraz roli religii tak w życiu osobistym, jak i zawodowym sędziów Sądu Najwyższego fenomen siły sądownictwa federalnego wciąż tkwi przede wszystkim w sposobie interpretowania zapisów Konstytucji USA, które w wielu fragmentach sformułowane w sposób lakoniczny wciąż przystają do aktualnych, choć tak dynamicznie zmieniających się, warunków życia społecznego. Ograniczając się wyłącznie do interpretacji klauzul wyznaniowych należy zwrócić uwagę, że w ostatnich latach zdecydowana większość spraw trafiających na wokandę Sądu Najwyższego jest rozpatrywana nie na gruncie klauzuli establishment, która zakazuje ustanawiania religii państwowej, lecz na gruncie klauzuli free exercise, która dotyczy swobody manifestowania przekonań religijnych. Wyboru podstawy orzekania nie pozostawia się bynajmniej składowi orzekającemu, lecz jest on podyktowany stanem faktycznym sprawy i powstałą na jego podstawie kontrowersją prawną o większym lub mniejszym stopniu doniosłości dla całokształtu wolności religijnej.

dr Weronika Kudła
Laboratorium Wolności Religijnej

[1] Church of the Holy Trinity v. United States,143 U.S. 457 (1892).

[2] Foran Act of 1855, Sess. II Chap. 164; 23 Stat. 33.

[3] Church of the Holy Trinity… at 471.

[4] L'Hote v. New Orleans, 177 U.S. 587 (1900).

[5] Zob. Pew Research Center, „Modeling the Future of Religion in America, Wrzesień 2022, https://www.pewresearch.org/religion/wp-content/uploads/sites/7/2022/09/US-Religious-Projections_FOR-PRODUCTION-9.13.22.pdf.

[6] McCollum v. Board of Education, 333 U.S. 203 (1948) at 212: „[...] the First Amendment has erected a wall between Church and State which must be kept high and impregnable”.

[7] A. Pułło (tłum.), Konstytucja Stanów Zjednoczonych, Warszawa 2002, s. 55.

[8] W. Kudła, Wrogość wobec religii. Ostrzeżenia ze strony Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych, Kraków 2019, s. 18-19.

[9] Pew Research Center, 45% of Americans Say U.S. Should Be a Christian Nation, 27 October 2022: https://www.pewresearch.org/religion/2022/10/27/45-of-americans-say-u-s-should-be-a-christian-nation/.

[10] Zob. A. Bryk, Orzecznictwo Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych jako autonomiczne źródło tworzenia norm konstytucyjnych, „Studia Iuridica Lublinensia” Vol. 25, 2016, nr 3, s. 119-137.

[11] Pułło A. (tłum), Konstytucja Stanów Zjednoczonych, op. cit., s. 53.

[12] E.A. Posner, L. Epstein, The Roberts Court and the Transformation of Constitutional Protections for Religion: A Statistical Portrait, „The Supreme Court Review” 315 (2022).

[13] Ibid.

Data: 31 października 2023
Sfinansowano ze środków Funduszu Sprawiedliwości, którego dysponentem jest Minister Sprawiedliwości
www.funduszsprawiedliwosci.gov.pl
Fundacja Pro Futuro Theologiae
ul. Gagarina 37/8, 87-100 Toruń
Zapisz się do newslettera
Uniwersytet Mikołaja Kopernika
Fundacja Pro Futuro Theologiae
ul. Gagarina 37/8, 87-100 Toruń
Zapisz się do newslettera
Skip to content