Ostatniej niedzieli rozpoczęły się w Polsce zsynchronizowane ataki na kościelne instytucje, motywowane wyrokiem polskiego Trybunału Konstytucyjnego ws. niekonstytucyjności przepisów zezwalających na przeprowadzenie aborcji w sytuacji, gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu.
Aktywiści z wielu organizacji wzięli na cel kościoły, pomniki świętych i inne budynki związane z Kościołem katolickim, umieszczając na nich wiele obraźliwych haseł. Niemniej bardziej uderza w tych protestach fakt, że protestujący przerywali msze święte celebrowane w wielu kościołach i utrudniali ich sprawowanie poprzez eksponowanie transparentów z różnymi hasłami.
Ta wielka wrzawa i protesty odbiły się echem poza granicami Polski. Hałas wywołany przez protestujących dopełniony został głosami tych, którzy im się sprzeciwiają, do dyskusji dołączyły media, a także wielu innych uczestników. Jest to „hałas głosów”, który przyciąga uwagę.
Choć u źródeł „hałasu głosów” leży akt prawny, pozostaje on wyrazem głębokich emocji. Protestujący skupiają się na tym, co dla nich najbardziej osobiste – ich własnych ciałach. Przez ciało jesteśmy obecni w świecie. Nic nie jest nam bliższe niż nasze własne ciała. Nasze ciała to nasza wolność i w pewien sposób granica (wolności) innych. Wolne dysponowanie własnym ciałem jest żądaniem aktywistów.
O tym, z jak głębokimi emocjami i jak silnymi pragnieniami aktywistów mamy do czynienia, świadczy fakt, że decydują się oni na ataki na to, co jest święte dla osób wierzących – nie na ich ciała, ale na sakrament Mszy świętej. To tak, jak gdyby powiedziano: „Wy atakujecie to co jest święte dla nas – nasze ciała, więc my atakujemy to, co jest święte dla was – msze święte”. Mimo że lawinę rozpoczął wyrok Trybunału, ten emocjonalny hałas ogłusza uszy w Polsce. Emocje trudno kontrolować rozumem.
Wewnątrz tego hałasu, który huczy w Polsce od kilku dni, jeden głos nie jest słyszany. Ktoś jest niemy. Wszyscy w Polsce przemówią – oprócz nich. Oni/one nawet nie wiedzą, że mogą paść ofiarami zgodnego poglądu nt. praw i wolności.
Nienarodzeni, którzy nie mają głosu, nie mają banerów ani ogłoszeń. Nie mają żadnych słów! Mają tylko samo istnienie (nagą egzystencję) wydaną na pastwę hałasu. Spośród wszystkich wyrażonych postaw i wybuchów szczerych emocji żadne nie będą pochodzić od nich.
A co w przypadku, gdy skoncentrujemy uwagę ich milczeniu? Gdy ich nieobecność w „polskiej wrzawie” stanie się znakiem ich obecności? Co, jeśli te głosy zaczną wybrzmiewać poprzez milczenie?
To dziwne, jak starannie wyreżyserowany przez aktywistów hałas może nagle ucichnąć, gdy nieme ofiary zaczną mówić. Cała „polska wrzawa” świadczy tylko o tych, którzy ją tworzą. Nienarodzeni są wciąż cicho. Do czasu, kiedy ich usłyszymy. Do czasu, kiedy przemówią.
dr Saša Horvat
Uniwersytet w Zagrzebiu
Zapraszamy do komentowania tego wpisu na naszym profilu na Facebooku: