14 marca odbył się briefing prasowy z udziałem min. Bartłomieja Sienkiewicza[1]. Dotyczył on świeżo opublikowanej listy czasopism, które otrzymają dofinansowanie z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W trakcie briefingu z ust Sienkiewicza padły następujące słowa:
“Nie będzie także dotacji dla pism wyznaniowych, prowadzonych przez diecezje, czyli tak naprawdę pism biskupów albo zakonów. Pieniądze, jakie pochodzą od obywateli na ten program, są pieniędzmi, które w formie podatków płyną od Polaków i Polek, którzy są wierzącymi, niewierzącymi, różnie wierzącymi, agnostykami, katolikami, prawosławnymi, o lewicowych poglądach. W związku z tym misją państwa nie jest szerzenie wiary i zbawienia. To jest świeckie państwo, i pieniądze jakie przeznacza na rozwój debaty publicznej nie są pieniędzmi, które są rodzajem apostolstwa. Od apostolstwa są kościoły, nie państwo. Dlatego w tej edycji tego programu te pisma nie znalazły się w gronie beneficjentów”.
W tej wypowiedzi mieści się wiele nieporozumień. Przede wszystkim, czasopisma związane z Kościołem, w tym między innymi z zakonami, to nie są kserowane biuletyny z ogłoszeniami parafialnymi. Czasopisma katolickie, które złożyły wniosek w konkursie, to często periodyki, za którymi stoi kilkadziesiąt lat tradycji wydawniczej, w ramach której publikowano artykuły naświetlające najczęściej (choć nie tylko) z perspektywy chrześcijańskiej zagadnienia nienależące często do sfery eklezjalnej, takie jak filozofia, kultura, życie społeczne, ekonomia a także wielu innych dziedzin. Warto tu zaznaczyć, że w artykułach dotyczących spraw świeckich często mogliśmy odnaleźć rozmaite punkty widzenia, nawet pod jednym szyldem - przykładowo, jeśli chodzi o ekonomię, w ramach jednego czasopisma często możemy spotkać zarówno głosy bardziej prorynkowe, jak i te prosocjalne. Jednym z przykładów katolickiego medium, które nie otrzymało dofinansowania, jest dominikański miesięcznik “W Drodze” - oddajmy tu głos autorom tego zasłużonego pisma, którzy odnoszą się do zarzutów ministra w następujących słowach: “Nie jesteśmy gazetką zakonną. Jesteśmy ogólnopolskim miesięcznikiem, który ukazuje się od pięćdziesięciu lat, i który ma za sobą doświadczenia bezwzględnej, komunistycznej cenzury. Szczycimy się tym, że na naszych łamach publikowali Kazimiera Iłłakowiczówna, Ernest Bryll, Adam Zagajewski, Władysław Bartoszewski, Gustaw Herling-Grudziński, Stanisław Barańczak, Dariusz Rosiak, Małgorzata Musierowicz, Jarosław Mikołajewski, Paulina Wilk, Stefan Szczepłek i jeszcze kilkaset innych osób, które swoimi nazwiskami firmowały lub wciąż firmują naszą dewizę o dialogu. Zamysł założycieli pisma był taki, i jesteśmy mu wierni, by szukać takich wzorców etycznych i światopoglądowych, pod którymi mogliby się podpisać zarówno wierzący, jak i poszukujący”[2].
Poglądy przedstawione przez ministra są tym bardziej kuriozalne, że podczas pozostałej części briefingu deklarował on chęć zwiększania pluralizmu w debacie, powołując się między innymi na fakt finansowania takich konserwatywnych czasopism jak krakowskie Arcana czy Kronos. Czasopisma katolickie nie domagały się przywilejów czy specjalnych względów - chciały być ocenione tak, jak inne czasopisma, w tym te, które otwarcie deklarują światopogląd (liberalny, konserwatywny czy socjaldemokratyczny). Odrzucenie ich wniosku tylko dlatego, że są one katolickie, z pewnością nie jest poszerzaniem dyskusji, nie jest decyzją podjętą na rzecz zwiększenia pluralizmu. Jak zatem tłumaczyć wspieranie pojedynczych czasopism, które nie są lewicowe lub liberalne? Wydaje się, że działania te można interpretować jako zasłonę dymną. Po II wojnie światowej tzw. władza ludowa też nie otworzyła wszystkich frontów jednocześnie, na początku większe siły skierowała przeciwko partyzantce antykomunistycznej i opozycji politycznej, by po kilku latach przejść do prób bezpośredniej rozprawy z Kościołem - obecna władza może tu reprezentować odwrotną kolejność.
Powoływanie się w tym momencie na fakt, że pieniądze przeznaczane na czasopisma pochodzą od podatników, też nie wytrzymuje zderzenia z krytyką - zawsze jest tak, że jakaś część podatników nie zgodzi się na dane wydatki, tak samo jest w przypadku finansowania czasopism - część społeczeństwa nie chce finansowania z pieniędzy podatnika a to czasopism liberalnych, a to konserwatywnych, a to socjalistycznych. Część zaś, o nastawieniu libertariańskim, w ogóle skrytykuje ideę finansowania czasopism jako taką.
Wydaje się, że w rozumowaniu ministra kryje się pewne błędne założenie głoszące, że spojrzenie na rozmaite zagadnienia (w tym na sprawy świeckie) z perspektywy chrześcijańskiej jest w jakiś sposób gorsze od spojrzenia na te zagadnienia z pozycji liberalizmu, konserwatyzmu, socjalizmu czy innej ideologii, że jest ono jedynie wyrazem “apostolstwa”, nie do końca racjonalnej “wiary”. Tymczasem każda decyzja, w tym także opinia czy ocena, dokonana w warunkach braku pełnej i ostatecznej wiedzy, jest decyzją opartą na wierze - ten pierwiastek występuje w każdej świeckiej ideologii. Czy np. środowiska prowadzące argumentację na rzecz tezy, że ich postulaty (np. legalna aborcja) to “prawa człowieka” są w stanie podać ostatecznie rozstrzygającą argumentację, nie odwołującą się do swego rodzaju “wiary”? Podobnie sprawa ma się z ekonomią - dyskurs ekonomiczny nie jest przecież czystą matematyką, jego istotnym komponentem są przekonania z zakresu antropologii filozoficznej, etyki i filozofii społecznej.
Jak zauważył redaktor naczelny Nowego Obywatela[3], Remigiusz Okraska, w wykazie czasopism zostały uwzględnione pisma związane ze środowiskami katolicko-liberalnymi - prawdopodobnie chodziło tu o takie pisma jak “Znak” lub “Magazyn Kontakt”. Oba periodyki od dłuższego czasu związane są z lewicowym liberalizmem na płaszczyźnie politycznej, a na płaszczyźnie eklezjalnej z tzw. “katolewicą” i “kościołem otwartym” (szczególnie na progresywny liberalizm). Może więc jest tak, że sama deklaratywna “chrześcijańskość” czy odwołanie się do konkretnego wyznania nie budzi niechęci nowej ekipy rządzącej, o ile wspierają one linię obecnej władzy? Takie postawienie sprawy byłoby jednak działaniem antykonstytucyjnym, podważającym zasadę bezstronności, która wprost zapisana jest w artykule 25 konstytucji.
Jaką strategię powinna przyjąć tu strona katolicka, dotknięta deklarowaną dyskryminacją ministerstwa? Przede wszystkim nie można tego faktu przemilczeć, nie można dać zepchnąć się do kruchty, to przestrzeni wyobrażanej sobie jako “katolickie gazetki” - brak reakcji jedynie rozzuchwali tych, którzy stosują przemoc ekonomiczną. Działania władzy powinny być przestrogą na przyszłość - przede wszystkim dla środowisk, którym wydaje się, że skoro na liście czasopism otrzymujących wsparcie znajdują się pojedyncze konserwatywne tytuły, to znaczy, że obecna władza działa w duchu bezstronności. Środowiska lewicowo-liberalne w powojennej historii Polski już raz wykorzystały pomoc ze strony Kościoła, by przynajmniej od IV pielgrzymki papieża Jana Pawła II do Polski (1991) odpłacić się Kościołowi pięknym za nadobne - zagadnienia te były już omawiane na naszej blogosferze [link[4]]. W obecnej sytuacji warto przytoczyć niezwykle cenną uwagę profesora Andrzeja Bryka z Uniwersytetu Jagiellońskiego, który zdemaskował istotę współczesnego liberalizmu w następujących słowach: “Wydaje mi się, że chrześcijaństwo dzisiaj jest jedynym wrogiem religii liberalnej (...) jako pewnego monistycznego systemu, całościowo obejmującego wszystkie poziomy ludzkiej egzystencji, który nie toleruje żadnego konkurenta. Chrześcijaństwo jest takim konkurentem - i to jest nie do zniesienia, dlatego że w gruncie rzeczy jest realistycznym sposobem patrzenia na rzeczywistość”.
Zespół Laboratorium Wolności Religijnej
[1] https://www.facebook.com/MinisterstwoKulturyiDziedzictwaNarodowego/videos/885099183364918/
[2] https://www.facebook.com/MiesiecznikWdrodze/posts/pfbid0yNy22EtLwKpBJYtftseHeLxLoBMFi9Ygpk76Po1c2m44WdUbE5snEHWEPpwZhg97l?__cft__[0]=AZVKzlYFUstBVBuPWrluELNPkbYubCOX8RlZvjCYG3Oyr9KUx0818ZhqHreG3tv8OWyu31NSt0FL8L52DwTYmAo1e8Mr9oe0WHMnoQR-KghWYC3Yj-LSEAfk1EJGDlmIlp-Wddz_VhLcBVxyMQCncyvyTj3uTAioXmo0bz7GwDJdTwhPYw8GhSttWhOrxVOGgG0&__tn__=%2CO%2CP-R
[3] https://twitter.com/NowyObywatel/status/1768650717315690938?s=07. Tu warto zaznaczyć, że pismo “Nowy Obywatel”, będące głosem robotniczej, nieliberalnej lewicy, też nie otrzymało dofinansowania.
[4] https://laboratoriumwolnosci.pl/upadek-zelaznej-kurtyny-a-obecnosc-wiary-w-przestrzeni-publicznej-refleksje-na-gruncie-sytuacji-w-polsce/