Wiele organizacji międzynarodowych przekazuje niemal każdego dnia informacje o krwawych formach prześladowań chrześcijan w wielu krajach świata: dzieje się tak w Azji, na Bliskim Wschodzie, ale także w Afryce czy ostatnio w Ameryce Łacińskiej. W tej ostatniej, jak choćby w Nikaragui, dochodzi do ataków na kościoły, w których giną wierni, lub do zamachów na duchownych, by wspomnieć niedawne zabójstwo rektora seminarium w Salwadorze[1].
A choć w Europie nie doświadcza się tego rodzaju fizycznej eksterminacji osób wierzących, to jednak pojawiają się także tutaj niepokojące naruszenia wolności religijnej będącej jednym z zasadniczych praw człowieka. Te europejskie realia stanowią odbicie pewnego procesu kulturowego, w ramach którego podsyca się z różnych stron uprzedzenia i wrogość wobec wszelkich form religijności. Nie chodzi przy tym o awersję do konkretnej wspólnoty religijnej, ale do samego fenomenu religii jako takiej. W ostatnich latach w dużej mierze przyczynił się do tego tzw. nowy ateizm, ruch, który nie tyle prowadzi dialog z teizmem, ile pragnie pokazać religię jako szkodliwy zabobon odpowiedzialny za agresję i uprzedzenia w stosunku do innych[2]. W wielu przypadkach oskarżenia kierowane pod adresem wierzących są oparte na stereotypach i podejściu redukcjonistycznym.
Warto zwrócić uwagę na te zjawiska, gdyż droga często prowadzi od stereotypów przez uprzedzenia do dyskryminacji i prześladowań. Jeśli można im zapobiegać na wczesnych etapach, to istnieje szansa, że nie pojawią się one w swych radykalnych formach w życiu społecznym. A choć w przekazach medialnych najczęściej zwraca się uwagę na mniejszości i ich problemy, to jednak mamy do czynienia z sytuacją paradoksalną, w której również chrześcijanie (postrzegani jako uprzywilejowana większość) doświadczają zaskakujących dla nich ataków na ich wolność - wyznawanie ich wiary w miejscach publicznych (a ostatnio też w ramach miejsc kultu) jest przerywane, parodiowane, obrażane czy wręcz fizycznie blokowane. To przeszkadzanie w przeżywaniu i wyrażaniu wiary ma podłoże ideologiczne, o czym świadczą same deklaracje sprawców czy pozostawiane przez nich w miejscu zdarzeń napisy. Szczególnie mocno daje to o sobie znać w krajach o długiej tradycji katolickiej, jak Hiszpania, w której – według raportu Obserwatorium Wolności Religijnej z Madrytu – dochodzi do coraz większej liczby prowokacji związanych z procesjami religijnymi (np. w Wielkim Tygodniu), atakami na miejsca kultu i osoby duchowne, obrazoburczymi sztukami kierowanymi przeciw religii. Pojawiają się tam również graffiti pochodzące z grup deklarujących się jako radykalny feminizm, wzywające do palenia świątyń. Dokumentacje takich zjawisk prowadzone przez wiele organizacji w Europie (m.in. w Austrii, Wielkiej Brytanii czy Francji) pokazują, że u podstaw takich zachowań stoją uprzedzenia w stosunku do chrześcijan, które z racji swego natężenia i zasięgu zyskały miano chrystianofobii.
Chrystianofobia
Pod tym terminem rozumie się nieuzasadnione obawy przed chrześcijanami, które sprawiają, że wszystko, co określa się jako „chrześcijańskie” lub jest dokonywane przez chrześcijan, staje się podejrzane i spychane na margines. Jak każda „fobia”, a więc lęk, kryje w sobie pewną irracjonalność, która zmierza do izolowania i odcinania przedmiotu lęku od reszty życia[3]. Do wyrobienia tego społecznego mechanizmu „przewrażliwienia” i odrzucenia w życiu publicznym wszystkiego, co chrześcijańskie, prowadził długi proces kulturowy. Wydaje się jednak, że choć rzeczywiście w wielu przypadkach taka awersja w stosunku do chrześcijan istnieje, nie cechuje jej irracjonalność właściwa dla fobii. Raczej mamy do czynienia z przemyślanym działaniem dyskryminacyjnym w stosunku do chrześcijan, a nie jedynie fenomenem socjologicznym. Takie zawężone zdefiniowanie problemu może oddalić nas od prawdziwego źródła tych zachowań, którym nie są spontaniczne, irracjonalne odczucia na widok chrześcijan i ich religijności, ale reakcje wypływające z przesłanek ideologicznych. Autorzy działań skierowanych przeciw chrześcijanom w wyrazisty sposób określają motywy swego postępowania, w których daje o sobie znać wrogość wobec wszelkich form religijności człowieka. Objawia się to m.in. w tzw. taktyce wyciszania mikrofonu, a więc w tym, że osoby religijne mają coraz mniej możliwości wypowiedzi, ich głos staje się praktycznie niesłyszany (choć może im się wydawać, że krzyczą do mikrofonu!). Jednocześnie dostrzegalne są działania polegające na kulturowym obniżaniu progu reakcji przez lansowanie stereotypów: gdy pewne uprzedzenia zostają rozpowszechnione, stanowisko religijne traci siłę oddziaływania. Ataki, jakie kieruje się wobec wyznawców religii, mają wówczas za zadanie sprawdzanie reakcji - czy można uczynić kolejny krok, czy nie.
Religia jako „dobro społeczne”
Sposobem na zmianę formatu antagonistycznego dyskursu jest zmiana ujęcia tematu, zachęta, aby spojrzeć szerzej. To może pomóc w deradykalizacji środowisk, które na sztandarach umieściły hasło wojny z religią/religiami jako przeciwnikami postępu (hasło, które pojawiło się wraz dialektyką marksistowską i z różnymi mutacjami, a przetrwało do dziś). Tymczasem to właśnie religia i religijni ludzie przyczynili się do powstania cywilizacji, w której żyjemy, i byli rzecznikami postępu, a swoje racje dotyczące badań naukowych i poznawania świata wyprowadzali z motywacji religijnych. Jednocześnie religia i jej wyrazy nie stanowią po prostu zwykłego „hobby” czy dodatkowego wymiaru aktywności ludzkiej, ale coś zupełnie podstawowego, bo związanego z sensem egzystencji człowieka.
Często mówi się o tym, że człowiek z natury swej jest religijny - warto to wyrażenie dobrze zrozumieć, bo nie przeczy mu fakt, że na świecie są ludzie określający się jako ateiści czy agnostycy. Kategoria homo religiosus ma podkreślić ukierunkowanie człowieka na sens (cel) ostateczny, który sprawia, że jest on zdolny do relacji transcendentnych - a to właśnie stanowi również o godności, kategorii uzasadniającej cały zestaw praw człowieka. Godność ta przypomina, że człowiek to coś więcej niż skupisko komórek czy mózg z jego neuronowymi połączeniami tłumaczącymi mechanizmy świadomości (bo przecież opiekujemy się osobami w stanie śpiączki, które nie są przez to „mniej” ludźmi), ale byt otwarty na Boga, na poszukiwanie ostatecznych wyjaśnień.
Religijność rozwija człowieka. Chodzi więc o wolność religijną chroniącą to dobro, w którym udział mają też niewierzący. Podobnie jak wolność naukowa, która nie definiuje wyników naukowych, ale tworzy przestrzeń do wypracowania odpowiedzi na pytania dotyczące otaczającego nas świata. Na tej samej zasadzie państwo nie ma udzielać odpowiedzi na pytanie, jaki jest sens życia człowieka, a zarazem ma nie ograniczać odpowiedzi. Religia to przestrzeń takiego właśnie szukania, umysłem i sercem, przez wierzącego, ateistę, agnostyka, każdego – dlatego obraźliwe gesty wobec religii to podważanie tej wartości „szukania” spraw ostatecznych.
A choć często religijność sprowadzamy do konkretnych form kultu i nazywamy religijnymi zachowania np. liturgiczne (jak choćby adoracje, modlitwy etc.), to jednak – jak zauważał św. Tomasz z Akwinu – religijność w szerokim ujęciu oznacza ukierunkowywanie wszystkiego na cel ostateczny[4]. Według Akwinaty nie chodzi zatem o odrębną klasę czynności, ale o każde działanie, które staje się środkiem do realizacji celu ostatecznego człowieka. Dlatego religijnym mogą być codzienne obowiązki wypływające z realizacji powołania życiowego, a więc wszelkie wprowadzane w życie dobro, dzięki któremu człowiek odnosi się do horyzontu nadprzyrodzonego. Teologowie odróżniają wiarę od religii, traktując tę pierwszą jako uświadomioną relację z Absolutem, który objawia się człowiekowi w historii, czego świadectwem są pisma święte danych religii. Wiara jest możliwa dlatego, że jesteśmy religijni jako ludzie, co oddaje kategoria „obrazu Bożego” w tradycji chrześcijańskiej.
Niemniej trudno w tej krótkiej analizie nie zauważyć, jak bardzo do rozwoju uprzedzeń i postawy wrogości wobec religii przyczynia się ograniczanie jej jedynie do wymiaru wewnętrznego (uczuciowego), odłączając od tego, kim jest człowiek. Religia to coś podstawowego, czego nie da się oddzielić od człowieczeństwa, dlatego w katalogach praw człowieka, od pierwszej ich generacji w XVIII wieku, znajdowało się prawo do wolności wyznania, czyli manifestowania życia religijnego. Religijność jest takim aspektem bycia w świecie, który generuje kulturę, buduje relacje między ludźmi na wielu poziomach, a przez to ma dobroczynny wpływ na życie społeczne. Z perspektywy teorii społecznych jest więc dobrem, które domaga się ochrony.
Współczesna sytuacja, w której religia zostaje postawiona na ławie oskarżonych czy jest deprecjonowana, to wezwanie do „jakości” świadectwa samych osób wierzących, do korzystania z praw do wolności wyznania. Dużo traci społeczeństwo, które ogranicza czyjąś ekspresję, zwłaszcza w temacie obejmującym sens życia, który inspirował sztukę. To się przekłada na jakość sztuki – doskonale to ujmował Zbigniew Herbert w wierszu Dlaczego klasycy, obawiając się czasów, w których banał będzie tematem sztuki. Nikt z nas nie chce ograniczać ekspresji dziecka, narzucając mu schematy mogące więzić jego kreatywność, więc dlaczego podobnie nie może być z wyznawaniem wiary?
Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden argument, który przemawia za uznaniem wolności religijnej za cenną, wymagającą ochrony zdobycz cywilizacji. W przypadku wielu systemów totalitarnych, jeśli nie wszystkich, program podporządkowania sobie ludzi i społeczeństw powiązany był z rugowaniem prędzej czy później sfery religijnej. Zadziwiać może wielu ingerencja państw o oficjalnej ideologii w życie religijne obywateli, choć formalnie przecież ideologia – np. komunistyczna – nie dotyczy życia duchowego. Dlaczego tak się dzieje? Być może z tego powodu, że religia to ostatni bastion wolności,. Forum wewnętrzne jest niekontrolowalne, a więc pozostaje anty-ideologiczne i anty-totalitarne, zatem nic dziwnego, że największe ataki na religię, właściwie w każdej epoce, przeprowadzały systemy dyktatorskie. W prawdziwej demokracji możliwość ekspresji poglądów, które wyrastają z prawa naturalnego, są oparte o tradycje, sprawdzone, racjonalne, wnoszące dobro w życie społeczne… to coś pożądanego.
Gdy mowa o obronie wolności religijnej i jej wartości, należy zaznaczyć, że ochrona tej wartości nie dokonuje się na zasadzie troski o eksponaty w muzeum, ale realizuje się w dynamice jej interakcji z kulturami i systemami myślowymi. Wszak z wiary rodziły się uniwersytety - z tej odwagi patrzenia dalej, odkrywania rozumności świata pochodzącego od Boga będącego Logosem, dzięki czemu człowiek wyczuwa ofiarowany mu sens. Wiara była i jest silnikiem nauki, rozwoju. Chronić wiarę oznacza po prostu pozwalać człowiekowi być człowiekiem, wyrażać coś głębokiego i niezastępowalnego. To nie opowiadać się za jednym, a przeciw drugiemu, ale troszczyć się o pełen rozwój człowieka.
dr hab. Piotr Roszak, prof. UMK
Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu
[1] https://www.vaticannews.va/pl/swiat/news/2020-08/w-salwadorze-zamordowano-rektora-seminarium.html, dostęp z: 20.08.2020.
[2] P. Roszak, F. Conesa, Nowy ateizm – czy rzeczywiście nowy? Analiza argumentów i wyzwań dla współczesnej teologii, „Teologia i Człowiek” 2014, nr 1, s. 79-100.
[3] Por. M. Duda, Przestępstwa z nienawiści. Studium prawnokarne i kryminologiczne, Olsztyn 2016, s. 42.
[4] G. Cottier, La vertu de religion, „Revue Thomiste” 2006, t. CVI, s. 335-352.
Zapraszamy do komentowania tego wpisu na naszym profilu na Facebooku: