Obserwowane współcześnie uparte dążenie do wyeliminowania religii ze społeczeństwa już w 1984 roku było przedmiotem rozważań prof. Neuhausa w książce Nagi plac publiczny. Utrzymuje się w niej, że zakazywanie wypowiedzi o charakterze religijnym na arenie publicznej wyłącznie ze względu na ów religijny charakter jest błędem. Jedną z wielu odpowiedzi na tę deklarację może być stwierdzenie, że istnienie głębokich różnic pomiędzy jednostkami dotyczących sfery ich najgłębszych i najskrytszych uczuć uniemożliwia ustanowienie trwałego pokoju na świecie. Ten, kto reprezentuje podobny pogląd, postrzega jednostkę - podobnie jak religię - przez pryzmat jej najbardziej radykalnych i globalnych poglądów. Wówczas oczywiste wydaje się, że właściwym postępowaniem powinna być rezygnacja z uzewnętrzniania religii nawet przez osoby głęboko wierzące. Uważa się to za oznakę szacunku dla wolności ludzi niewierzących lub wyznających inną wiarę.
Coraz większym poparciem cieszy się również przekonanie, że to religie monoteistyczne pogłębiają problem obecności religii w życiu publicznym. Twierdzi się, że jeśli ktokolwiek utrzymuje, iż dysponuje prawdą w kwestii tak ważnej jak religia, stanowi (rzeczywiste lub potencjalne) zagrożenie dla społeczeństwa - ponieważ może podjąć próbę narzucenia innym swojej prawdy, lekceważąc prawa takie jak wolność myśli i wolność religii. Oznaczałoby to, że ryzyko występowania przemocy uzależnione jest od tego, w jaki sposób odbywa się owo rzekome narzucanie ideałów religijnych. Takie przekonanie może ugruntować się zwłaszcza w kulturze społeczeństw, które dążą do zapewnienia pokoju, współistnienia, tolerancji i pluralizmu, czyli w świecie zachodnim.
Powyższe założenia implikują istnienie zasadniczego związku między monoteizmem a przemocą. Autorzy takich opinii nie zaprzeczają istnieniu przemocy w innych dziedzinach życia społecznego, ale utrzymują również, że powstanie i ekspansja monoteizmu religijnego (w świecie zachodnim) spowodowały rozwój nowego rodzaju przemocy. Na przykład Jan Assmann stwierdza bez wahania, że monoteizm jest odpowiedzialny za powstanie przemocy religijnej, ponieważ w politeizmie przejawy przemocy wynikały z uwarunkowań społecznych i politycznych, a nie strukturalnych, które są nieodłącznie związane z wyznaniami monoteistycznymi. Taka jest immanentna logika monoteizmu: witalność tkwiąca we wszystkich religiach opartych na jednym Bogu jest przyczyną przemocy społecznej, kulturowej i politycznej, której skutki łatwo rozpoznać w historii.
Aby odnieść się do tych poglądów, konieczne jest rozróżnienie między religią a wiarą czy raczej między różnymi sposobami ich rozumienia, a także - w niemniejszym stopniu – między różnymi ujęciami teorii poznania i roli rozumu. Idąc tym tokiem rozumowania, można stwierdzić, że istnieją religie z wiarą fanatyczną, która prowadzi do przemocy, oraz religie z wiarą podpartą rozsądkiem, nawet jeśli wiary - choć podlega ona dziedzinie rozumu - nie da się w sposób analityczny zredukować do sumy pojęć. Należy zresztą pamiętać, że jeśli ludzka inteligencja pochodzi od Boga, Bóg mógł uczynić człowieka zdolnym do poznania Go poprzez rozum i miłość.
Nieodzowne jest również dokonanie zróżnicowania wewnętrznej logiki danej doktryny oraz sposobu, w jaki została ona uzewnętrzniona jako fakt historyczny. Chociaż prawdą jest, że w wielu przypadkach powoływano się na Boga, by uzasadnić przemoc, nie dotyczy to wyłącznie monoteizmu. Posiadamy wiele historycznych relacji o pokoju i harmonii wśród wierzących, którzy nie tylko żyli pokojowo, ale także aktywnie promowali pokój i współżycie społeczne. Nieuchronnie prowadzi nas to do konieczności przeanalizowania wewnętrznej logiki poszczególnych religii, by sprawdzić, w jakiej mierze prowadzą one do takiego czy innego rodzaju postępowania.
Jeśli przyjmiemy założenie, że mogą istnieć religie, których wiara nie ma charakteru fanatycznego, oznacza to, że monoteizm sam w sobie nie przewiduje – wbrew temu, co często się mówi – uciekania się do przemocy. Można więc sobie wyobrazić, że jedyny Bóg pozostawia człowiekowi możliwość dokonywania wyborów w różnych kwestiach, zwłaszcza dotyczących sfer podlegających zmianom: społecznej, prawnej czy politycznej. Wynika to choćby z Jego wszechmocy, która implikuje, że nie jest On zobowiązany do używania swojej mocy. Można wierzyć tylko w sposób wolny, a zatem jeśli wiara jest narzucona, przestaje być wiarą (nawet jeśli przypomina wiarę, nie będzie nią w znaczeniu biblijnym). Tak więc monoteizm implikuje wolność.
Kolejnym zagadnieniem wymagającym omówienia jest narzucanie prawdy przemocą, cechujące rzekomo każdy monoteizm. Nie ulega wątpliwości, że osoba wierząca ufa prawdzie orędzia i prawdziwości Tego, kto je objawia. Właśnie związek z prawdą umieszcza tę kwestię w centrum wielu współczesnych debat (filozoficznych, kulturowych, etycznych, politycznych, religijnych itp.), które wykraczają daleko poza dyskusję o monoteizmie, ale czynią z niego samego i jego implikacji jeden z głównych problemów. Nie jest niczym niezwykłym, że zaintrygowani tym wyzwaniem byli nie tylko egzegeci nauk religijnych i historycy, lecz również filozofowie i teolodzy. Chociaż refleksje teologiczne są trudne i złożone, nie wchodzi w grę ani unieważnienie, ani ignorowanie kwestii prawdy i istnienia Boga.
Dlatego w kolejnej publikacji omówię trzy zagadnienia: pierwsze dotyczy wyzwań związanych z roszczeniem do prawdy, drugie - relacji między prawdą, wolnością i normami prawnymi, zaś trzecie - prawdy i rzeczywistości Boga.
Alejandra Vanney