Tylko ten, kto czuje się wolny, kocha bezgranicznie.
Paulo Coelho
Czytając ten tytuł można sądzić, że nie ma „złej wolności” i „złej miłości”. Zawsze człowiek wolny kocha dobrze, dobrą miłością i w pełni (jak wskazuje Coelho). Jeśli bowiem jest wolność, to nie można używać wobec niej kategorii „zła”. Podobnie z miłością: jeśli ktoś kocha, to nie może przecież „kochać przeciwko miłości”. Lepiej byłoby zatem zamiast o „złej wolności” mówić o „wolności udawanej”, czy też „wolności, która uległa dewiacji”. I tak samo o „miłości udawanej”, czy też o „miłości utraconej”. Jednak pojęcie „zła wolność” lepiej ukazuje, że problem wolności ściśle wiąże się z problemem zła. Przyzwyczajeni jesteśmy co prawda do tego, że wolność to tylko dobro, stan oczekiwany i pożądany, lecz tak nie jest. Jest przecież wolność infantylna, w której chodzi tylko o umożliwienie czynienia tego, na co mamy ochotę. I jest wolność twórcza i budująca, odkrywająca prawdę o człowieku i świecie. O związku wolności ze złem wiemy choćby z tego, że również grzech nie jest możliwy bez wolności. Bez niej przestaje być grzechem, chociaż złem być nie przestaje. Wiedział o tym na przykład Dostojewski, którego bohaterowie właśnie w wolności doświadczali problemów ze złem. Można powiedzieć zatem, że zło może towarzyszyć wolności tak samo, jak dobro. Lecz czy towarzyszy też tym samym miłości, skoro nie może jej być bez wolności? Co się dzieje z miłością, jeśli współtworzy ją zła wolność?
Zła wolność i nasze błędy
Jean-Paul Sartre nie mylił się podkreślając, że wolność jest naszym sposobem bycia w świecie. Dlatego problem złej wolności łatwiej dostrzec, gdy rozważy się błędy popełniane przez człowieka. Mają one zawsze dwojaki charakter: są rezultatem naszej niedoskonałości lub/i są efektem naszych wyborów. Można powiedzieć, że te pierwsze są często ostrzeżeniami, aby nie ufać bezgranicznie sobie, lecz bardziej troszczyć się o ciągłą pracę nad sobą, rozwój i przemianę. Oczywiście często nie jest łatwo uznać własną słabość i niedoskonałość. Do gloryfikacji własnej mocy („bądź silny”), asertywności („mów nie”) i buntu („nie zgadzaj się”) często namawia współczesna kultura, widząc w tym podstawy dobrze ukształtowanej osobowości. Często też wolność sprowadzana zostaje do tego, aby kwestionować to, co nie zostało przez nas wybrane, czy też jest przez nas niechciane i nieakceptowane. Kto jednak nie spostrzeże w porę swej niedoskonałości i przesadnie stawia na moc własnego ego, ten często przyjmuje błędy stąd wynikające jako oskarżenia wobec siebie samego, które mogą prowadzić do rozpaczy i osłabienia działania. Nie są one wtedy ostrzeżeniami i zachętą do przemiany, lecz są oskarżeniami, stając się zarzewiem smutku, pesymizmu, a czasem i choroby. Dlatego też kultury i religie tak bardzo troszczą się o to, aby uczyć człowieka uznawać swą omylność, słabość i przyznawać sobie prawo do popełniania błędów. Wszystko to wynika bowiem z naszej naturalnej słabości i niedoskonałości. Zamiast do wolności w wyjaśnieniu takiego zła często odwołujemy się do ludzkiej natury.
Drugi rodzaj błędów jest związany z czymś innym. Są to błędy wyborów, uznawanych błędnych teorii i podejmowanych decyzji. I tu właśnie najmocniej ujawnia się zła wolność. Nie wybieramy bowiem samej wolności. Wybieramy jej rezultaty, które mogą być błędne i złe, tak samo jak dobre i twórcze. Do tych pierwszych prowadzi zła wolność. Błędy te nie wynikają zatem z naszej niedoskonałości, lecz z wolnego wyboru drogi życia, w których może ukrywać się również zło. Obecna w nich wolność może uzdalniać nas tak samo do dobra, jak i do zła. Nie możemy wybrać bycia wolnym lub nie-wolnym, lecz możemy w wolności wybrać dobro lub zło, przyjmując odpowiedzialność za swój wybór. Tu zatem ujawnia się wyraźnie możliwość złej wolności, czyli takiej, której rezultatem jest nie tylko ukierunkowanie na zło w różnych wymiarach życia, lecz również możliwość odłączenia wolności od dobra i zła. W złej wolności stwarza się złudzenie podejmowania decyzji o działaniu poza dobrem i złem. Wydaje się w niej, że nad wolnym człowiekiem nie ciążą już żadne powinności ani też – jak mówił L. Kołakowski – nie ma żadnej ciągłości w dziejach, opartej na tym, co wspólne dla rodzaju ludzkiego. Pomija ona każdorazowe zaangażowanie wszelkiego wyboru w dobro lub zło. Nie dostrzega się też, że takie zaangażowanie nie tylko wyprzedza same akty wolności, lecz również tego, że wybór zła nie zwiększa, lecz umniejsza ludzką wolność. Wszystko to zostaje pominięte, dla pozoru jakiejś czystej wolności, która już nie warunkuje istnienia innych wartości (prawdy, miłości, sprawiedliwości…), lecz sama staje się jedyną i uniwersalną wartością, zastępującą je wszystkie.
Nie ma miłości bez wolności
Powtórzyć trzeba za P. Coelho, że „tylko ten, kto czuje się wolny, kocha bezgranicznie”. Lecz słowa te trzeba jeszcze wzmocnić: tylko ten, kto czuje się naprawdę wolny, potrafi naprawdę kochać. Lub też jeszcze skrajniej: nie ma miłości bez wolności. Parafrazując słowa Leonarda da Vinci można powiedzieć też, że „wielka miłość jest zawsze córką wielkiej wolności”. Doświadczenie wolności i doświadczenie miłości są ze sobą powiązane. Skoro jednak jest taki mocny związek miłości i wolności, to co się z nią dzieje, jeśli u jej podstaw jest zła wolność? Czy jej rezultatem nie będzie również zła miłość? Po czym można poznać taką miłość, która nie wiąże się z ukierunkowaniem wolności na dobro, lecz na zło, a nawet chce realizować się poza dobrem i złem?
Zanim odpowiemy na te pytania trzeba jeszcze powrócić do złej wolności i zapytać o jej źródła i możliwości jej osłabienia. Skąd bierze się błąd niewłaściwego rozumienia wolności? Skąd bierze się możliwość, w której utwierdza się skierowanie wolności nie ku dobru, lecz ku złu, a nawet jej konstytuowanie poza dobrem i złem? Można mniemać, że dzieje się tak przez niewłaściwe uporządkowanie relacji z ograniczeniami i różnymi determinizmami. Wówczas zaczyna się sądzić, że spełnienie wolności dokonuje się dopiero wtedy, gdy człowiek podejmie próbę uwolnienia się od wszelkich ograniczeń i determinizmów. Zła wolność zaczyna się, gdy człowiek uznaje, że powinien porzucić i odrzucić wszelkie elementy determinujące nasze wybory, niezależnie od tego, jakiej są one natury. Mówiąc inaczej: żyje się wtedy z wiarą, że wolność nie może zależeć od czegokolwiek i człowiek powinien domagać się samowoli i samotności w podejmowaniu decyzji. Zakłada się przy tym, że wszelkie zdeterminowania mają wymiar negatywny, czyli ograniczający. Pomija się przy tym możliwość pozytywnego zdeterminowania, czy też korzystnych ograniczeń, które odgrywają funkcje twórcze i budujące człowieka. Łatwo ten proces dostrzec, przy analizie relacji wolności i prawdy. Kto nie dopuszcza możliwości pozytywnego zdeterminowania, czy też korzystnego ograniczenia, dla niego prawda będzie zawsze miała moc destrukcyjną dla wolności. Jej uznanie i przestrzeganie oznacza bowiem utratę wolności. Gdyż oto jest „coś” (prawda), co nie poddaje się mojej wolności (woli) i czemu powinienem się podporządkować. W miejsce prawdy można oczywiście wstawić autorytet, wartości itp. Jest to zatem wolność, w której domaga się, aby nasze „chcę chcieć” nie mogło mieć żadnych ograniczeń. Szukając przyczyn ujawnienia się takiej wolności bez ograniczeń czy też wolności bez determinizmu, wskazać należy przede wszystkim załamanie się pewności w naszej kulturze, wzrost niejasności i nieokreśloności, który praktycznie przekłada się na niszczenie wzorców, przykładów, autorytetów. Nieustanna niedookreśloność w wielu obszarach życia, wahliwość w podejmowaniu decyzji, nadelastyczność nawet w relacjach międzyludzkich, wszystko to umacnia idee złej wolności. Im bardzie bowiem usuwane jest to, co cenne i zakorzenione w tradycji, co stabilizuje, jednoczy i pozwala zorientować się w istnieniu, tym bardziej otwierane są drogi do złej wolności. Zgodnie bowiem z zasadą, którą cytował nawet Jan XXIII w encyklice Ad Petri Cathedram (1959), gdzie brak pewności, tam trzeba stawiać na wolność (in dubiis libertas). Można powiedzieć, że im mniej w świecie stabilności, tym bardziej stawia się na wolność bez ograniczeń i bez determinizmów.
Łatwo stąd wnosić, że osłabienie złej wolności może dokonywać się przez podejmowanie dwojakich działań, czy też środków ratunkowych. Po pierwsze, wymaga to rozpoznania, że obok zdeterminowania (ograniczenia) czegoś (tu: wolności) w sposób negatywny, istnieją w naszym życiu takie ograniczenia, które bezsprzecznie determinują, ale też określają nas w sposób pozytywny. Wszystkie one nie są zniewoleniami, lecz zasadami, które pozytywnie wpływają na ludzkie przekonania i postawy. Poddając się nim w sposób rozumny, krytyczny i kontrolowany uzyskuje człowiek wiele elementów stabilizująco-integrujących, które są niezwykle ważne do prowadzenia sensownego życia. W tym znaczeniu Karol Wojtyła akcentował na przykład prawdę, w której nie chodzi o to, aby ją podporządkować swej wolności, lecz odwrotnie, chodzi o „podporządkowanie się prawdzie”. Drugim elementem osłabiającym złą wolność jest nieuleganie łatwej i propagandowej tendencji do krytyki i odrzucania tego wszystkiego, co w przeszłości kultury i życiu ludzi spełniało pozytywną, twórczą i budująca rolę, a dzisiaj często bezpodstawnie jest negowane. Właśnie w imię złej wolności namawia się bowiem człowieka, aby jego postawa wobec życia i świata wyrastała z „mówienia nie”. Taki postulat anihilacji wartości, tradycji, autorytetów, religii itp. i pozostawiania wszystkiego własnemu „widzi mi się”, jest szkodliwym złudzeniem złej wolności, chociaż stwarza pozory wolności absolutnej. Obecne w tych tendencjach „rozrzedzania”, „rozmywania”, „podejrzewania”, „obalania”, chociaż podejmowanych często w imię wolności, w istocie umacniają tylko idee złej wolności. W przeciwdziałaniu tym tendencjom nie chodzi oczywiście o to, aby utwierdzać różnego rodzaju fundamentalizmy i dogmatyzmy, lecz o to, aby krytyka wyrastała z dobrych racjonalnych przesłanek, a nie z głupoty, zwykłego buntu czy też chęci medialnej wrzawy. Przeciwdziałać złej wolności oznacza zatem uczyć się rozumieć, że ograniczenia wolności są również pożądane, cenne, niezbędne, w wielu zakresach rozwoju osobowości, struktur społecznych i kulturowych. Oraz zrozumieć to, że nie jest prawdą, że ludzkość przez tysiąclecia niczego się nie nauczyła, niczego nie zrozumiała i żyjemy w jakimś stanie absolutnego nihilizmu i totalnej niepewności.
Zła wolność i miłość
Jest oczywiste, że oddziaływanie takiej wolności na jakość i styl życia dotyczy różnych jego wymiarów. Najbardziej jednak odnosi się ona do centralnej kategorii etyki, antropologii i metafizyki, jaką jest miłość. Niewłaściwe rozpoznanie wolności nie może nie mieć na nią wpływu z tego powodu, że nie ma miłości bez wolności, jest ona w niej zawsze jakoś obecna. I sprawę miłości należy zaczynać zawsze od wolności. Nie tylko w ten sposób, że powie się „nie kocham, gdyż nie jestem wolny”, lecz również w ten, że zacznie się pytać o to, „jaka jest moja wolność?”. Chodzi szczególnie o to, aby nie popełnić błędu w jej identyfikacji. Każda bowiem błędna teoria wolności, czyli uznanie za nią czegoś, co stwarza tylko pozory, skutkuje zafałszowaniem miłości. Można powiedzieć, że pomylenie wolności z czymś, co wolnością nie jest, prowadzi do takiej idei miłości, która nie jest miłością, lecz jej podróbką. To jeden z największych błędów, jaki może popełnić człowiek. Nic bowiem tak nie cieszy, jak radość z miłowania, i nic tak nie powinno boleć, jak pomylenie tej radości z jej namiastką.
Do najgroźniejszych błędnych wyobrażeń na temat miłości przy złej wolności należy przekonanie, że miłość można ograniczyć do pożądania i uczucia. Często ulega tej wolności Platoński eros, który przez nią może być sprowadzony tylko do wersji zmysłowej. Co prawda Platonowi udało się przełamać to niebezpieczeństwo przez wskazanie, że wyrasta on z tęsknoty za tym, czego nie ma. Również św. Augustyn próbował przebudować zamykanie miłości do pożądliwości przez podkreślenie, że wszelka miłość jest pożądliwa, gdyż jest „pożądaniem dobra”. Jednak dopiero „wolność dobra”, czyli skierowana ku dobru, jest w stanie pomóc odzyskać pierwotny sens miłości i pierwotnego duchowego erosa. Wraz z taką wolnością ukazuje się, że co prawda miłość, jako dążenie wzwyż, jest wyrazem tęsknoty za doskonałością, lecz doskonałość i dobro zmieniają tak jej kierunek, że zła wolność nie jest w stanie jej zrozumieć. Dopiero bowiem wraz z inną wolnością, wyrastającą z dobra i nie negującą obecnej binarności (dobro-zło, prawd-fałsz, itp.), okazuje się, że miłość nie jest wcale tylko podążaniem ku dobru i doskonałości, lecz „zniżaniem się ku mniejszym, a zapominaniem o sobie” (M. Scheler). W złej wolności nie jest się w stanie zrozumieć tego nowego kierunku, w którym szlachetny, bogaty i silny, zniża się ku temu, co mniej szlachetne, biedne i słabe.
Pomylenie miłości z uczuciem ma praktyczne konsekwencje, które są bardzo mocno widoczne we współczesnej kulturze. Nie tylko w tym, że etyka seksualna zajmuje całe miejsce miłości. Również na przykład tam, gdzie miłość, będąca tylko uczuciem do rodzaju ludzkiego, może oznaczać chęć sterowania reprodukcją ludzi tak, aby każde następne pokolenie mogło przewyższać poprzednie (eugenika). To właśnie z tak pojętej miłości (uczucia do człowieka jako gatunku) dokonuje się wielu morderstw ludzi, uznawanych za niepotrzebnych dla postępu rodzaju ludzkiego. Ma ona również konsekwencje wobec konkretnego człowieka, wobec jednostki. Miłość ograniczona przez złą wolność do uczucia w wymiarze konkretnego człowieka może przekładać się na przykład w chęć udzielenie mu pomocy w umieraniu, jeśli doświadcza on wielkich cierpień (eutanazja). Czyni się to wszystko z miłości. Takich przykładów można wskazać wiele. Wszystko to wyrasta z uczynienia z miłości jedynie uczucia, wyrażanego w pięknych emocjach, przekształcając miłość ze sposobu bycia człowieka w emocjonalną tkliwość. Jeśli już nawet pominąć to, że wyrządzić może ona człowiekowi i ludzkości wiele szkód, to szczególnie niebezpieczne jest odebranie miłości stałości i wierności, gdyż uczucia są zmienne, nietrwałe i przemijające.
Dobra wolność i miłość
Jak łatwo dostrzec zła wolność krępuje i fałszuje świat wartości, prowadząc do jego „zmiksowana”, kontestowania binarności wartości, ich hierarchii i kierunku. Wszystko to przeszkadza również miłości. Jeśli chcielibyśmy jednak poszukiwać jednej, uniwersalnej cechy miłości, która związana zostaje ze złą wolnością, to bezsprzecznie dotyczy ona samego ukierunkowania miłości. Miłość, ku której ona zwraca, jest chwilowym uczuciem i da się w pełni zredukować do sympatii, jaką nosimy wobec kogoś, czegoś i siebie. Nastawia ona człowieka na skończoność. „Jeśli nastawisz swoją miłość na skończoność – pisał ks. Tischner – to sam staniesz się skończony”.
Inną miłość ukazuje taka wolność, która – jak podkreśla św. Paweł – ma rolę budującą człowieka (1 Kor 10,23). Jest ona sposobem naszego bycia i to sposobem specyficznym. „Miłość właśnie w tym ma się okazać – pisał M. Scheler - że to, co szlachetne, zniża się i zstępuje ku nieszlachetnemu: zdrowy ku choremu, bogaty ku ubogiemu, piękny ku brzydkiemu, a dobry i święty ku złym”. Ten obraz dobrej miłości nie może się jednak zrealizować, jeśli wolność jest wolnością samotną i poza dobrem i złem. Dlatego św. Ignacy Loyola modlił się: „Zabierz, Panie, i przyjmij całą wolność moją…”. Całą, to znaczy, aby nie było w tej wolności miejsca na złą wolność. Można powiedzieć, że zła wolność, wyrastająca z własnej inicjatywy człowieka i radykalnej samotności poza dobrem i złem, nigdy nie jest w stanie wskazać i dotrzeć do tej miłości, która wymaga czegoś odwrotnego: mocnego zaangażowania w świat dobra i zła. Wolność, która buduje, która zaangażowana jest w dobro, dodaje do tej miłości, która jest tylko normą postępowania czy też uczuciem, wymiar metafizyczny. Dzięki takiej wolności nie jest ona już czymś spontanicznym, ani chwilowym odruchem serca. Tej wolności, która „jest budująca” się nie wybiera. Jest ona sposobem bycia człowieka. I właśnie ta wolność wskazuje, że miłości się również nie wybiera, nie jest ona niczym co dane, lecz czymś nam zadanym. Jako taka jest również sposobem bycia człowieka. Ten sposób bycia charakteryzuje się „byciem dla”.
Zakończenie
Pierwszym warunkiem rozumienia miłości, jest jej odróżnianie od imitacji i karykatur. Jest oczywiste, że podróbki tego, co jest cenne i ma wartość, są czymś naturalnym w kulturach i życiu człowieka. To samo dzieje się też w sprawie miłości. Do takich podróbek przyczyniamy się sami, wiążąc miłość ze złą wolnością, która jest przyczyną dezinformacji i dezorientacji w samej wolności, ale i w obszarach jej towarzyszących. Jednym z nich jest miłość. Dlatego troska o właściwie rozumianą wolność jest jednocześnie troską o miłość. Wolność powinna być zawsze w służbie wartości: prawdy, dobra, piękna i innych, lecz nie może być w służbie egoizmu i samowoli. Dlatego też Katechizm Kościoła katolickiego wskazuje, że „prawdziwą wolnością jest tylko wolność w służbie dobra i sprawiedliwości” (1732). Oczywiście trzeba też wierzyć w moc miłości, czyli w to, że właśnie miłość jest w stanie przemienić złą wolność w wolność, która buduje (św. Paweł). Miłość może to uczynić, gdyż amor omnia vincit. I dlaczego wszystko to jest ważne? Jeśli Bóg jest miłością, to nie poznanie, lecz jedynie prawdziwa miłość jest drogą ku Niemu! Przez ludzkie doświadczenie miłości otwiera się dostęp do Boga! Zła wolność może z tej drogi uczynić bezdroże.
Marek Szulakiewicz