Czy wolność jest łaską Boga, czy pułapką zastawioną przez diabła?
Ks. Józef Tischner
1. Wolność i samowola
Wśród wielu zaniedbań współczesnego wychowania i nauczania należy wskazać na wolę i zaniechania w jej formowaniu. Programy nauczania, wysiłki rodziców i nauczycieli często skierowane są tylko w stronę ćwiczenia intelektu i pamięci, i pomijają kształtowanie woli. Jednak zupełne pominięcie tego zadania i brak troski o „nasze chcenie” są nierzadko przyczyną kłopotów człowieka w życiu oraz prowadzą do zafałszowania samej idei wolności. Wydaje się wtedy, że rozwijanie instrumentalnego rozumu jest wystarczające w życiu człowieka. Wystarczy też, aby człowiek zdobył praktyczną wiedzę o świecie, to zaś, co odnosi się do pragnień, chcenia, wyboru, nie musi być formowane. Tymczasem wola, pozbawiona wysiłków formowania, bardzo łatwo umacnia się w samowoli, w której zwykłe akty pragnienia (ja chcę) wydają się jednocześnie aktami wyboru. Poznać taką fałszywą wolność bardzo łatwo. Prawdziwa wolność człowieka implikuje (domaga się) wolności drugiego człowieka, i nie stoi z nią w sprzeczności. Jest ona w tym sensie zaraźliwa! Samowola odwrotnie: człowiek wydaje się w niej tym bardziej wolny, im bardziej drugi jest jej pozbawiony. Prawdziwa wolność wymaga troski o reguły, normy, zasady i wartości, gdyż wolne działanie nie jest wcale aktywnością jakąkolwiek, lecz działaniem właściwym. Wolność bowiem realizuje się w czynieniu tego, co należy. Samowola odwrotnie, jest aktywnością dopodmiotową, a taka dowolność w sferze prywatnej pociąga za sobą anarchię życia w sferze publicznej. A że taka anarchia nie może długo trwać (tego nie przetrwa żadna wspólnota), to samowola w sferze prywatnej wcześniej czy później doprowadza do autorytaryzmu i tyranii w sferze publicznej. W tym sensie niszczy ona strukturę społeczną i wspólnotę. Z nieuformowaną wolą mamy do czynienia zawsze wtedy, gdy zaczyna się ją pojmować jako czynienie tego, co się komuś podoba. To znaczy, człowiek o nieuformowanej woli uznaje, że jego „ja chcę” znaczy to samo, co wolność.
2. Uwolnienie woli
Należy przypomnieć, że w myśli średniowiecza podkreślano, że człowiek jest bytem rozumnym i wolnym. Wolność związana jest z rozumnością (myślą, prawdą), lecz nie ma też rozumności bez wolności. To znaczy, że żaden z tych wymiarów osoby ludzkiej nie jest zdolny do właściwego funkcjonowania niezależnie od siebie: rozum bez woli gnuśnieje, wola bez rozumu upada. Bez formowania woli ulega ona – jak podkreślał św. Tomasz – tylko pociągowi do czegoś przyjemnego (św. Tomasz z Akwinu, 1962, s. 6). Odpowiednio do tego zalecano troskę o rozumność, tak samo jak konieczność formowania woli. Niepodobieństwem było zatem zaniechanie starań o rozumność, jeśli myślano o prawdziwej wolności, ale również niemożliwe było przekreślenie woli, jeśli chciano usprawnić sferę intelektualną człowieka. Wszystko to zmieniło się wraz z oświeceniową gloryfikacją rozumu i zapomnieniem o wychowaniu woli. Rozumność została wtedy uznana za autonomiczny wymiar bytu człowieka, i mogła rozwijać się bez troski o wolę. Lecz również wola, czyli „nasze chcenie”, uzyskała absolutną autonomię czynienia tego, co chce, w zależności od okoliczności. Wychowanie intelektu nie musiało już pociągać za sobą wychowania woli. Jeśli Wolter pytał na przykład: Czy akt woli nie jest zawsze następstwem ostatnich idei, jakie odebraliśmy? (Wolter, 1956, s. 29), to w samym tym pytaniu zawarta została przesłanka uzależnienia woli tylko od aktualnych bodźców/okoliczności. To znaczy, straciła sens jakakolwiek próba jej formowania, racjonalizacji „ja chcę”, skoro zawsze ukierunkowują ją „ostatnie idee”. Dlatego wydawało się, że można posiadać rozumność bez dobrze ukształtowanej woli. Lecz również odwrotnie: można być właściwie wolnym i rozkoszować się jej mocami, bez rozumności. Jeśli przyjrzeć się rozwojowi osobniczemu człowieka, to nie pozostaje wątpliwości, że ten stan samowoli, czy też – jak określał to Tomasz Mann – zrywania się człowieka do lotu (Mann, 1985, s. 81), należy do pierwotnego doświadczenia wolności i pozornie najszczęśliwszych chwil człowieka. Dziecko odkrywa wolę jako samowolę, jako działanie skierowane ku sobie, niepowiązane z rozumnością, jako „ja chcę”, i czyni to z wielką radością. Trzeba dopiero wychowawczego kształtowania takiej woli, aby zrodziła się prawdziwa wolność. W tradycji naszej kultury było bowiem jasne, że niepodobieństwem jest posiadać fałszywe pojęcie rozumności i prawdziwe pojęcie wolności. Jeśli fałsz, błąd, niejasność pojawiała się po stronie rozumu, to jednocześnie błądziła wola. Zasada ta działała również w drugą stronę. To znaczy, jeśli wola pozostawała samowolą, to prowadziło to również do jakiegoś gwałtu na rozumności. Na pytanie intelektu, co powinienem czynić, samowolna wola, czyli niepoddana wychowaniu, odpowiada: rób to, co sprzyja twojemu dobremu samopoczuciu i zostaw to, co przynosi ci cierpienie lub uciążliwości. Podstawą takiej woli jest egoizm, racjonalność zaś jest używana tylko jako środek do tego, aby wyciągnąć z tego jak najwięcej korzyści dla siebie. Jakie są efekty tego błędnego rozdzielenia intelektu i woli, ale i zaniechania w formowaniu ludzkiego chcenia? Jak te problemy ujawniają się dzisiaj w religii i wolności religijnej? Spójrzmy tylko na dwa elementy.
3. Religia – od przymusu do powinności
Najpierw należy podkreślić, że oświeceniowe rozdzielenie rozumu i woli oraz pomylenie woli z samowolą stało się ważnym impulsem do odczytania religii jako rzeczywistości opresyjnej, która ogranicza ludzką wolność i uniemożliwia samodzielny rozwój człowieka. Odczytanie takie było możliwe nie dlatego jednak, że religia to w istocie czyni, zniewalając człowieka, ograniczając, przymuszając itp., lecz dlatego, że sama wola, na skutek tego rozdzielenia, stała się spontaniczną twórczością i utraciła rozumne ukierunkowanie. W takiej sytuacji wszystko, co w jakiś sposób ogranicza „złą wolę”, staje się opresyjne. Im bardziej staje się ona samowolą i broni się przed ograniczeniami i rozumnym formowaniem, tym bardziej też religia wobec tak pojętej woli ujawnia swój opresyjny charakter. Zresztą nie tylko religia odczytana zostaje jako opresyjna. Samowoli przeszkadza wszystko, co odnosi się do obiektywnych reguł, wartości, powinności itp. Wdzierając się do tego wszystkiego, subiektywna samowola sprzeciwia się temu, co reprezentuje porządek, zasady i wartości regulujące życie. Można zatem podkreślić, że jeśli wola jest już tylko samowolą, to religia przedstawia się zawsze jako opresyjna. Dosadnie kierunek ten dostrzec można w myśli Sartre’a, który wskazując, że jesteśmy samowolni, jesteśmy sami, jesteśmy realizacją swej woli (Sartre, 2001, s. 132), jednoznacznie podkreśla też, że religia wolność tę usuwa i odbiera. Czyni to, co prawda, dla szczęścia człowieka – jak mówi Sartre – lecz fałszuje jednocześnie wolną egzystencję. Nie jest trudno wskazać przyczynę takich protestów przeciwko zniewalającej religii, gdy wola stała się samowolą. W takiej fałszywej woli (samowoli) zatraca się odróżnienie między „powinieneś” a „musisz”. W obu przypadkach przyczyna danego działania jest w jakiejś mierze zewnętrzna wobec działającego, jednak wolność traci się jedynie wtedy, gdy człowiek czyni coś na skutek przymusu (musisz!), a nie wtedy, gdy w grę wchodzi powinność (tak należy!). Jedynie w tym pierwszym przypadku można doszukiwać się niewoli, ucisku, dominacji, zależności itp. Inaczej jest z powinnością, która wcale nie jest przymusem wobec woli. Może być ona, co prawda, niezależna od pragnień człowieka, jego celów, lecz nie działa jako przymus zniewalający wolę. Karol Wojtyła podkreślał, że taki jej (powinności) charakter związany jest z tym, że wynika ona z odpowiedzi człowieka na wartości (Wojtyła, 1986, s. 31). Wartości wywołują poczucie powinności. Jako taka powinność nie może zniewalać człowieka, odbierać wolność, lecz jedynie ją ukierunkowywać czy też formować/wychowywać. Jest to taki szczególny stan, który realizuje się przez odejście od swego ja i samowolnej woli, i prowadzi do odkrycia roszczeń wobec tego ja, które należy/powinno się zrealizować. Dlatego powinność nie tylko nie odbiera człowiekowi wolności, lecz z samej wolności się wywodzi. Religie oczywiście często odwołują się do powinności, a nie do przymusu, wskazując człowiekowi, że jego wola wcale nie jest (i być nie powinna) samowolą, gdyż ukierunkowana jest przez rozum i wartości. Nie należy w tym widzieć jednak zniewalania człowieka. Posłuszeństwo względem Boga nie usuwa wolności, lecz przywraca jej rozumny charakter i uczy rozpoznawać samowolę. Właśnie w religii przekonujemy się, że wolność człowieka jest tym większa, im lepiej rozpoznał on swe powinności i potrafi ograniczyć samowolę. Rodzi się i rozwija nie z samowoli, lecz z realizacji prawdy i dobra.
4. Samowola i wolność w życiu religijnym
Wraz z rozdzieleniem rozumu i wolności oraz kulturową gloryfikacją samowoli nie tylko błędnie odczytuje się religię jako narzędzie przymusu, nie tylko myli się powinność z przymusem i zniewoleniem, lecz również fałszuje miejsce wolności w życiu religijnym. Ksiądz Romano Guardini podkreślał nawet, że ludzka samowola nigdzie nie daje o sobie znać w sposób bardziej fatalny niż właśnie w życiu religijnym (Guardini, 1969, s. 273). Dlatego jako drugi element niebezpiecznych rezultatów takiego rozdzielenia należy wskazać użycie nieuformowanej woli (samowoli) do kształtowania życia religijnego człowieka. Chodzi tu najpierw o to, że obraz Boga, życie religijne, czy w ogóle religijność, zostają przez człowieka podporządkowane jego własnej woli i decyzji. Samowola w tej sferze oznacza, że zamiast być nasłuchującym, zamiast w życiu religijnym kierować się słowami św. Pawła: teraz to już nie ja żyję, to żyje we mnie Chrystus (Ga 2,20), człowiek zaczyna tak żyć, jakby jego własna inicjatywa wystarczała do osiągnięcia celu. Inaczej mówiąc: zaczyna wierzyć w samozbawienie. Nie chodzi tu zatem o to, że religia zostaje włączona w nasze akty wyboru, o prawo (wolność) w wyznawaniu określonej religii i włączenie jej spraw w ogólne możliwości wyboru człowieka. Lecz raczej o to, że wyznawca nie daje się porwać religijnej nadziei, lecz sam sobie przypisuje moc zbawczą. To zatem, co dzieje się w religii i ku czemu ona prowadzi, dołączone zostaje do samowoli, która wzrasta do wszechmocy. Samowolę w obszarze religii dostrzec można również w częstych stanowiskach ateistycznych, w których nie są one wynikiem próby rozumowania, lecz pragnienia, aby Boga nie było. Taki pseudoateizm u wielu współczesnych ludzi wynika właśnie z nieuformowanej woli człowieka. A chodzi w nim głównie o to, aby spełnił się dziecięcy sen, a wolność religijna została przemieniona w anarchistyczną religijność, w której nie tylko staje się ona sprawą prywatną, zarówno w wymiarze indywidualnym, jak i publicznym, lecz także zostaje związana z wiarą w cokolwiek, pod pozorem „wolnej religijności”.
5. Drogi uzdrowienia
Można powiedzieć, że bez właściwie ukształtowanej woli, która tak jak rozum wymaga wielkich wysiłków i starań, wolność pojawia się zawsze jako „ja chcę”, „ja pragnę”. Jednak dopóki człowiek sam dla siebie stanowi wszystko, dopóty nie jest jeszcze w pełni wolny. Błąd samowoli oddziałuje na całe życie człowieka, w tym na życie religijne. Najbardziej oczywistym skutkiem pomylenia woli z samowolą w życiu prywatnym jest egocentryzm, w życiu publicznym jest to rozpad wspólnot, w życiu religijnym zaś prywatyzacja religii i również utrata jej wymiaru wspólnotowego. Biorąc to wszystko pod uwagę, należy zapytać: w jakim kierunku należy podążać, aby odzyskać właściwe wymiary wolności i osłabić samowolę? Wydaje się, że należy najpierw uświadomić sobie, że zwykły akt pragnienia nie jest aktem wolności i wyboru. Jest to bowiem akt wyrastający najczęściej z uczuć i emocji, przyjemności i przykrości. Wybieramy jednak, czyli realizujemy akt wolności, w kategoriach dobra i zła, prawdy i fałszu, a nie przyjemności i przykrości. W akcie zwykłego pragnienia wola podąża najczęściej za celami zmysłowymi, spełniając zaś akt wolności kieruje się rozumnością. Drugim zadaniem w tej sprawie jest dlatego troska o rozumność człowieka. Jak już wskazywaliśmy, wola działa właściwie i nie upada w samowolę, jeśli jest kierowana rozumem, a nie ulega namiętnościom. Ten związek był bardzo mocno podkreślany w średniowieczu. I dzisiaj, broniąc się przed niebezpieczeństwami samowoli, należy to mocno akcentować. Nasza wolność nie zależy i nie wynika tylko z woli. Jest ona wspólnym wytworem rozumu i woli. Dlatego tak ważna jest rozumność człowieka i racjonalny (a nie emocjonalny) wymiar religii. Nie tylko bowiem o sam wybór chodzi, ważna jest też jego treść.
Prof. dr hab. Marek Szulakiewicz
Uniwersytet Mikołaja Kopernika
Bibliografia
Guardini R., Wolność, łaska, los, tłum. J. Bronowicz, Kraków 1969.
Mann T., Doktor Faustus, tłum. M. Kurecka i W. Wirpsza, Warszawa 1985.
Sartre J. P., Egzystencjalizm jest humanizmem, tłum. J. Krajewski, w: tegoż, Problem bytu i nicości. Egzystencjalizm jest humanizmem, Warszawa 2001.
Św. Tomasz z Akwinu, Suma teologiczna. Męstwo (II–II, q. 123–140), t. 21, tłum. S. Bełch, Londyn 1962.
Wojtyła K., Wykłady lubelskie. Człowiek i moralność, red. T. Styczeń, J. Gałkowski, A. Rodziński, A. Szostek, Lublin 1986.
Wolter, Elementy filozofii Newtona, tłum. H. Konczewska, Warszawa 1956.
Zapraszamy do komentowania tego wpisu na naszym profilu na Facebooku: