Badając narrację przedstawianą przez środowiska liberalno-lewicowe, można dojść do wniosku, że prądy sprzyjające sekularyzacji życia publicznego mają tendencję do przedstawiania się jako obrońcy rozmaitych mniejszości. W tym ujęciu, funkcjonowanie religii w przestrzeni publicznej wiąże się z permanentnym zagrożeniem dla mniejszości religijnych ze strony przedstawicieli religii dominującej – ci ostatni bowiem mają mieć skłonność do przymuszania ludzi z grup mniejszościowych do uznania ich dominacji, do uczestniczenia w ich praktykach religijnych itd. W związku z tym należy albo dążyć do całkowitego wyczyszczenia przestrzeni publicznej, politycznej, z akcentów religijnych, albo, w duchu swoiście rozumianej równości (equity) dążyć do ograniczenia obecności religii dominującej w danym społeczeństwie, przy jednoczesnej promocji religii mniejszościowych. Czy taki sposób postrzegania rzeczywistości przekonuje wszystkich przedstawicieli mniejszości, skoro to rzekomo w imieniu ich praw ustanawia się prawa wymazujące treści religijne z przestrzeni publicznej? Czy w debacie publicznej możemy odnaleźć głosy przedstawicieli mniejszości religijnych, którzy popierają większy udział religii (w tym także, a może przede wszystkim religii dominującej) w przestrzeni publicznej? W poniższym wpisie chciałbym pokrótce przyjrzeć się głosom wyznawców judaizmu, którzy w wykładach i artykułach dzielili się swoimi spostrzeżeniami na opisany powyżej temat – pierwszym z nich będzie Yoram Hazony, izraelski myśliciel, filozof i biblista. W sferze publicznej znany jest głównie z organizwania cyklicznych konferencji National Conservatism, szersze uznanie przyniosła mu praca The Virtue of Nationalism, a w 2022 roku opublikował kolejną ze swoich książek, Conservatism. A Rediscovery.
Do sprawy obecności religii w przestrzeni publicznej Hazony odniósł się w swoim wystąpieniu podczas konferencji National Conservatism II, zorganizowanej w 2021. W swojej mowie, zatytuowanej De-Fusionism[1], podjął on refleksję na temat strategii politycznej amerykańskiej prawicy po II wojnie światowej. Szczególną uwagę poświęcił on tzw. fuzjonizmowi, ruchowi bardzo wpływowemu w ramach Partii Republikańskiej, który głosił liberalne (a nawet liberariańskie) poglądy w sferze ekonomiczne, łącząc je (przynajmniej deklaratywnie) z konserwatyzmem obyczajowym – ten ostatni był jednak osłabiany, spychany do sfery prywatnej, prawica unikała przeprowadzania ważnych dla siebie spraw ścieżką legislacyjną (łączyło się to z doktryną ograniczonego rządu, limited government).
Hazony, choć przyznaje, że strategia fuzjonistyczna przyczyniła się do zwycięstwa Stanów Zjednoczonych w Zimnej Wojnie, to zauważa, że strategia ta ma pewne wady, które sprawiają, że prawica oddaje pole lewicy w obecnej wojnie kulturowej. Przechodząc zaś do sprawy funkcjonowania religii w życiu publicznym, Hazony zauważa, że środowiska progresywne używają mniejszości religijnych, takich jak jego wyznanie, posługują się nimi instrumentalnie, by szermując hasłami obrony przed narzucaniem religii większości, oczyścić przestrzeń publiczną z tematyki, symboliki religijnej. Hazony głęboko nie zgadza się z takim podejściem – uważa on, że tam, gdzie przedstawiciele danej religii stanowią zdecydowaną większość, mają oni prawo do tego, by ich wyznanie kształtowało przestrzeń publiczną, oczywiście przy zachowaniu prawo mniejszości. Żydowski uczony mocno podkreśla, że wyznawcy religii mniejszościowych w danym kraju (jak np. wyznawcy judaizmu w Stanach Zjednoczonych) potrzebują poszanowania fundamentalnych praw – nietykalności osobistej, możliwości sprawowania obrzędów religijnych i religijnego wychowywania dzieci – natomiast absolutnie nie potrzebują tego, by w imieniu ich rzekomego interesu rugowano z przestrzeni publicznej symbolikę chrześcijańską – np. usuwano szopkę betlejemską. Hazony gorzko konstatuje, że tak jak w latach 50 posłużono się instrumentalnie mniejszościami religijnymi (w tym jego własnym wyznaniem), by sekularyzować sferę publiczną, tak obecnie ruchy rewolucyjne posługują się interesem osób o skłonnościach homoseksualnych, by niszczyć w sferze publicznej instytucję małżeństwa i rodziny.
Do sprawy obecności religii w przestrzeni publicznej Hazony nawiązał także w trakcie swojego wykładu na Węgrzech, który także odbył się w listopadzie 2021 roku, na zaproszenie Matthias Corvinus Collegium[2]. Hazony argumentował tam na rzecz tezy, że w krajach, w których chrześcijaństwo jest ważną częścią dziedzictwa historyczno-kulturowego, powinno cieszyć się ono publicznym uznaniem, nawet jeśli statystyki praktyk religijnych we współczesnym społeczeństwie danego kraju nie są już zbyt wysokie. Pewną część swojego wywodu poświęcił on odpieraniu argumentu mówiącego, że taka forma honorowania chrześcijaństwa może stanowić zagrożenie dla przedstawicieli mniejszości.
Po pierwsze, Hazony oddala pogląd mówiący, że odseparowanie Kościoła od państwa należy do podstaw, fundamentów, początków Ameryki – jego zdaniem, choć niektórzy ojcowie założyciele głosili prywatnie tego typu poglądy, to do lat 40. XX wieku nie była to linia władz Stanów Zjednoczonych.
Po drugie, Yoram Hazony zwraca szczególną uwagę na wyrok McCollum vs Board of Education z 1948 roku. Wyrokiem tym, Sąd Najwyższy USA zakazał prowadzenia lekcji religii w budynkach szkół publicznych[3]. Do czasu wydania wyroku, dzieci w stanie Illinois miały możliwość uczęszczać na lekcję religii, prowadzoną przez duchownego ich wyznania (księdza, pastora, rabina), mogły też uczestniczyć w więcej niż jednej lekcji religii albo nie uczęszczać wcale. Według oceny Hazonego, Sąd Najwyższy poprzez ten wyrok uniemożliwił uczniom zapoznanie się z różnymi tradycjami religijnymi. Wykorzystanie prawa i wyjętej spod demokratycznej kontroli sali sądowej do sekularyzacji przestrzeni publicznej nie skończyło się na sprawie nauczania religii w szkołach publicznych - następnie wyrugowano także możliwość modlitwy w szkołach oraz nauczanie o Biblii.
Hazony zdecydowanie oddala argumentację liberałów, mówiącą o tym, że istnienie religii w sferze publicznej lub funkcjonowanie danej religii jako religii publicznej w określonej społeczności jest ze swej natury czymś opresyjnym wobec przedstawicieli mniejszości: „liberałowie mówią nam, że za każdym razem, gdy chrześcijaństwo jest ustanowione gdzieś jako życie publiczne kraju, tak jak na Węgrzech, to jest to uciskanie mniejszości. OK, więc oto jestem. Jestem ortodoksyjnym Żydem i mówię wam: to nie jest uciskanie nikogo. Tutaj na Węgrzech (…) rząd wspiera judaizm, wspiera żydowskie szkoły, wspiera żydowskie łaźnie rytualne, żydowskie cmentarze, nie ma zakazu koszernego uboju, nie ma zakazu obrzezania. Żydzi mogą tu prowadzić wolne, godne życie. (…) Żydzi w Budapeszcie są szanowani i poważani przez rząd”. Zdaniem Hazonego, „nie ma sprzeczności pomiędzy posiadaniem chrześcijańskiego narodu z chrześcijańską większością, która poważa Żydów i poważa inne mniejszości”. Skoro tak, to jego zdaniem można wypracować formułę, która z jednej strony nie będzie przymuszać przedstawicieli mniejszości do uczestniczenia w obrzędach religii publicznej w danym kraju, a z drugiej przyzna status religii publicznej temu wyznaniu, które jest częścią dziedzictwa historyczno-kulturowego danej społeczności.
Hazony wyraźnie podkreśla, że jest zwolennikiem przyznania chrześcijaństwu statusu religii publicznej w krajach chrześcijańskich nie pomimo tego, że jest Żydem, ale właśnie dlatego, że jest ortodoksyjnym Żydem. Zdaniem izraelskiego uczonego prawdziwym zagrożeniem dla możliwości wyznawania judaizmu są dziś przedstawiciele ruchów progresywnych, liberałowie i marksiści, którzy po usunięciu chrześcijaństwa z przestrzeni publicznej na Zachodzie mogliby zacząć atakować jego wyznanie[4]. Hazony nie dostrzega natomiast takiego zagrożenia ze strony środowisk chrześcijańskich, konserwatywnych, wskazuje, że podczas organizowanych przez niego konferencjach National Conservative prowadzi się konstruktywny dialog na temat między przedstawicielami chrześcijańskiej większości a przedstawicielami mniejszości religijnych[5].
Warto zwrócić też uwagę na koniec wypowiedzi Hazonego w Budapeszcie. Odwołuje się on do zasady demokracji, suwerenności, mówi wprost – choć mniejszości mają naturalnie prawo do poszanowania swoich praw, swojej godności, to jednak mniejszość nie może rządzić większością, mniejszość może odmówić uczestniczenia w obrzędach religii większości, ale nie może nakazać większości wyczyszczenia przestrzeni publicznej kraju z odniesień do religii stanowiącej dziedzictwo historyczno-kulturowe danego społeczeństwa: „Ale nie widzę żadnego powodu, dla którego dwuprocentowa mniejszość lub pięcioprocentowa mniejszość lub dziesięcioprocentowa mniejszość ma oczyścić przestrzeń publiczną i wyeliminować ją z chrześcijaństwa w kraju, w którym jest to dziedzictwo. Nie widzę ku temu żadnych powodów. To nie ma żadnego sensu. To jest niesprawiedliwe, to jest niesłuszne, to jest lekkomyślne, to nie zadziała”.
W podsumowaniu warto zwrócić uwagę na dwie sprawy. Pierwsza, dość oczywista, to fakt, że osoby walczące o obecność chrześcijaństwa w przestrzeni publicznej, mogą znaleźć sojuszników także wśród niechrześcijan, których lewica używa jako taranu do sekularyzacji przestrzeni publicznej, jak widać po postawie prof. Hazonego – także wbrew ich woli. Warto być tu czujnym, by we współczesnej Polsce nie oddać pola progresywnej lewicy, która może zacząć instrumentalnie wykorzystywać ukraińskich uchodźców, by czyścić sferę publiczną z odniesień religijnych i patriotycznych. Druga zaś sprawa, na którą warto zwrócić uwagę, to fakt, że przymusowa sekularyzacja przestrzeni publicznej w Stanach Zjednoczonych odbyła się w dużej mierze poza demokratyczną debatą i kontrolą, poprzez wyroki sądowe, w tym przede wszystkim wyroki Sądu Najwyższego, które rzekomo odnajdywały nakazy sekularyzacji w amerykańskiej konstytucji. Strategia te była też używana przy nakazywaniu wprowadzania wszystkim stanom legalnej aborcji na żądanie (Roe vs Wade z 1973) oraz nakazywaniu wprowadzania stanom tzw. „małżeństw homoseksualnych” (Obergefell vs Hodges z 2015). Tu również warto być czujnym i uczyć się na cudzych błędach – istnieje poważne zagrożenie, że rozmaite lewicowo-liberalne koncepcje ideologiczne zostaną narzucone Polsce jako coś, co rzekomo wypływa z wykładni „praw człowieka”, „konstytucji” „traktatów unijnych”, „zobowiązań międzynarodowych” itp.
[1] Mowa została wygłoszona 1 listopada 2021 roku, zapis przemówienia dostępny na portalu YouTube: https://www.youtube.com/watch?v=yhoTl_qXNuA&t=9s&ab_channel=NationalConservatism
[2] Relacja ze spotkania została opublikowana przez prof. Gladdena Pappina w artykule Public Religion in 2021? What Hazony Said in Budapest na portalu Substack (profil Postliberal Order): https://postliberalorder.substack.com/p/public-religion-in-2021-what-hazony
[3] Więcej na temat wyroku w: Kudła W., Wrogość wobec religii. Ostrzeżenia ze strony Sądu Najwyższego USA, Księgarnia Akademicka, Kraków 2018, s. 95-130.
[4] O tym, że nie są to bezpodstawne obawy, świadczy chociażby wyrok sądowy wydany w Kolonii w 2012 roku, uznający obrzezanie chłopca za sprzeczne z prawem (https://www.dw.com/pl/s%C4%85d-w-kolonii-obrzezanie-religijne-sprzeczne-z-prawem/a-16052919, https://www.gosc.pl/doc/1205283.Obrzezanie-spedza-sen-z-powiek), a także dyskusje nad zakazem uboju rytualnego zwierząt.
[5] Co ciekawe, podczas panelu dyskusyjnego w ramach National Conservative II, amerykański publicysta żydowskiego pochodzenia Dave Rubin oraz brytyjski publicysta Douglas Murray (obaj zaangażowani w relacje jednopłciowe) przyznali, że religia powinna móc być przedmiotem nauczania w szkole, Rubin stwierdził nawet dość zaczepnie, że wolałby, by dzieci w szkołach publicznych uczyły się Starego i Nowego Testamentu niż uczestniczyły w czytaniu książek przez drag queen. Dyskusja dostępna na portalu YouTube: https://www.youtube.com/watch?v=Z1zHUMDrXSs&ab_channel=NationalConservatism
Zespoł Laboratorium Wolności Religijnej