Gaslightingu ciąg dalszy - wokół prób dyskredytacji katolików

Gaslightingu ciąg dalszy - wokół prób dyskredytacji katolików

Najpierw znieważyć, a później próbować ośmieszyć - tak można podsumować narrację strony lewicowo-liberalnej w sprawie ceremonii otwarcia igrzysk olimpijskich w Paryżu. Choć na początku nie polemizowano z tym, że doszło do parodii “Ostatniej Wieczerzy” Leonarda da Vinci, to po pewnym czasie (to ważne zastrzeżenie) pojawiły się głosy, że ceremonia wcale nie nawiązuje do dzieła Leonarda da Vinci, lecz do obrazu “Święto bogów” Jana van Bijlerta. Bazując na tym argumencie, starano się przedstawić katolików, oburzonych ceremonią igrzysk, jako zgraję niewyedukowanych barbarzyńców[1] - można by rzec: “gorączkują się, choć ceremonia zupełnie nie nawiązuje do ich wiary!” Co można myśleć o tego typu próbach ośmieszania katolików w przestrzeni publicznej?

 

Po pierwsze, spójrzmy, jak wydarzenia wyglądają na osi czasu. Gdy prześledzimy komentarze powstałe w trakcie i krótko po uroczystości, lewicowo-liberalne próby pacyfikowania krytyki ceremonii zupełnie nie odnosiły się do obrazu holenderskiego twórcy. Odnosiły się one raczej do haseł “swobody artystycznej”, “wolności słowa”, przytaczano rozmaite parodie dzieła Leonarda da Vinci (kadry z takich utworów jak “Simpsonowie, “Rodzina Soprano”, czy “South Park”), starając się strywializować całą sprawę[2]. Argumentu odwołującego się do “Święta bogów” zaczęto używać w skali masowej mniej więcej dobę po ceremonii otwarcia igrzysk - jak na dynamikę Twittera, jest do dość długo.

 

Warto tu prześledzić wypowiedzi osób zaangażowanych w przygotowanie performansu - reżysera i aktorów. Co prawda można odnotować wypowiedź reżysera i jednej z aktorek, Barbary Butch, które dystansują się od  związków z “Ostatnią wieczerzą”, są one jednak dość późne, jak na dynamikę debaty w mediach cyfrowych - co więcej, argumentacja ta wyszła nie od nich, lecz z kont internautów na Facebooku czy Twitterze. Ponadto, w Internecie można odnaleźć zrzuty ekranu[3] instagramowego konta Barbary Butch, które wskazują na związki z malowidłem Leonarda da Vinci - czy są one autentyczne, pozostaje do ustalenia. Nie trzeba jednak odwoływać się do wspomnianych zrzutów ekranu, można przyjrzeć się wypowiedziom innych uczestników ceremonii. I tak, drag queen Piche stwierdził:

 

Jest to biblijna reprezentacja, która była wielokrotnie wykorzystywana w popkulturze przez dziesięciolecia i tak naprawdę nigdy nie była problemem.

 

C'est une représentation biblique qui a été réutilisée dans la pop culture depuis des décennies et ça n'a jamais véritablement posé problème[4].

 

Nikt nie był przebrany za Jezusa, nikt go nie parodiował, ani w sposobie ubierania się, ani w sposobie zachowania. Chodzi o to, aby spojrzeć na to świeżym okiem. W przeszłości istniało wiele przedstawień Stołu Apostołów i nikt nigdy nie był zszokowany. Ale jeśli chodzi o osoby LGBT i drag, okazuje się to zaskakująco poruszające. Ale jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Ludzie mają obsesję na punkcie kwestii związanych z płcią, które denerwują konserwatystów.

 

Personne n’était habillé en Jésus, personne ne le parodiait, ni dans les accoutrements ni dans les comportements. L’idée est d’apporter un regard nouveau. Dans le passé, il y a eu énormément de représentations de la table des apôtres et cela n’a jamais choqué personne. Comme par hasard, quand ce sont les LGBT et les drags, cela dérange. Mais on est habitué. Les gens sont obsédés par les questions de genre qui dérangent les conservateurs[5].

 

Oświadczenie to jest w oczywisty sposób przyznaniem do związków performansu ze sceną Ostatniej Wieczerzy. We Francji to odniesienie zauważyły też inne osoby, które z pewnością nie są przewrażliwionymi katolikami: drag quuen La Big Bertha[6] oraz polityk skrajnej lewicy, Jean-Luc Melenchon[7]

 

Po drugie, przyjrzyjmy się tym trzem kompozycjom - malowidłu Leonarda da Vinci, obrazowi Jana van Biljerta oraz ceremonii otwarcia igrzysk. Zwolennicy tezy o inspirowaniu się tym drugim dziełem chętnie udostępniają zdjęcie tego etapu ceremonii, w którym na scenie pojawia się niebieski stworek przypominający smerfa, mający przedstawiać Dionizosa[8]. Postać ta pojawiła się jednak na scenie kilkadziesiąt minut po rozpoczęciu performansu wokół stołu. Bez tej postaci cała kompozycja jest zdecydowanie bliższa “Ostatniej wieczerzy” - są tu jedynie postaci za stołem.  Przyglądając się szczegółom, warto zwrócić uwagę choćby na wolną przestrzeń po lewej stronie (patrząc z perspektywy widza) centralnej postaci - pojawia się ona w dziele Leonarda da Vinci (jest to jedna z charakterystycznych cech tego malowidła), jest ona wyeksponowana w początkach paryskiego performansu, natomiast w obrazie Jana van Bijlerta jest ledwo dostrzegalna.

 

Po trzecie - interpretacja nie może pomijać kontekstu społecznego. Ceremonia otwarcia igrzysk jest wydarzeniem oglądanym przez setki milionów widzów, może nawet ponad miliard - nie jest to przeznaczona dla fanów holenderskiego malarstwa wystawa obrazów w galerii sztuki, którą odwiedzi 100 gości. Jeśli więc tworzy się widowisko dla miliardów, czymś naturalnym jest zakładanie, że odbiorcy będą je odbierać przez pryzmat tego, co znane w kulturze popularnej - “Ostatnia Wieczerza” z pewnością jest takim dziełem, obraz Jana van Bijlerta z pewnością nie był takim dziełem - przynajmniej do chwili rozpowszechniania wątpliwych tłumaczeń. Twórca, który przygotowuje wydarzenie dla setek milionów, musi się liczyć z tym, że jego dzieło będzie interpretowane na bazie tego, co obecne w popkulturze - jeśli tego nie robi, brak mu kompetencji komunikacyjnych i wyobraźni. Naprawdę, nie można nazwać syna imieniem Adolf, licząc że inni ludzie uwierzą, że imię to nadano na cześć Adolfa Dymszy. Trudno jest witać się uniesioną, wyprostowaną ręką, licząc na to, że osoby wokół nas uwierzą, że jest to inspiracja obrazem “Przysięga Horacjuszy”.

 

Warto też dodać, że argumentacja rodzaju „nie  chciałem obraziłć chrześcijan, inspirowałem się “Świętem bogów”, a nie Ostatnią Wieczerzą” jest o tyle pozbawiona logiki, o ile sam obraz Jana van Bijlerta jest nawiązaniem do Ostatniej Wieczerzy. Jak stwierdził jeden z polskich internautów, prowadzący konto poświęcone kulturze i sztuce, jest to “obraz malarza-kalwinisty, który ukazując chrześcijańską Ostatnią Wieczerzę, w oczywisty sposób z niej kpi, dodając elementy antycznej, bluźnierczej w tym kontekście uczty”[9]. Nie można więc nawiązywać do dzieła holenderskiego artysty, nie nawiązując jednocześnie do Ostatniej Wieczerzy.

 

Na sam koniec analizy tej narracji warto przytoczyć opinię Jacka Bartyzela z UMK:

 

Że też nikomu nie przychodzi do głowy (przynajmniej ja nie zauważyłem), że wcale nie musi być tak, że obrazem, do którego nawiązywała prezentacja podczas otwarcia igrzysk, jest ALBO tylko "Ostatnia Wieczerza" Leonarda, ALBO tylko "Święto bogów" van Biljerta, ale że mogą być one obecne w tle JEDNOCZEŚNIE! Przecież cała (pseudo)sztuka postmodernistyczna opiera się na technice bricolage'u, czyli łączenia ze sobą elementów nieprzystawalnych i niosących zupełnie odmienne sensy. A poza tym, ten drugi, mało komu znany, obraz od początku mógł być reasekuracją autorów widowiska, którzy przecież musieli zdawać sobie sprawę, że sparodiowanie Ostatniej Wieczerzy wywoła oburzenie i protesty, więc można je będzie pacyfikować zaprzeczeniem: "ależ nie, to nie ten , tylko zupełnie inny obraz, po co ten cały raban".

Tyle, jeśli chodzi o samą narrację, usiłującą znieważyć i wyśmiać katolików. Nie dajmy zepchnąć się do narożnika, nie pozwólmy przeciwnikom na stosowanie sztuczek argumentacyjnych rodem z “Nowych szat cesarza” - “władca” naprawdę jest tu nagi!

 

Co możemy w takiej sytuacji zrobić na przyszłość? Cóż, choć ostatnimi czasy cytaty z Sun-Tzu są używane w roli wyświechtanych sloganów, to w tym miejscu warto sięgnąć do “Sztuki wojny”:

 

Jeśli znasz siebie i swego wroga, przetrwasz pomyślnie sto bitew.

Jeśli nie poznasz swego wroga, lecz poznasz siebie, jedną bitwę wygrasz, a drugą przegrasz.

Jeśli nie poznasz ni siebie, ni wroga, każda potyczka będzie dla ciebie zagrożeniem.

 

Rzeczywiście, znajomość własnego stanowiska, własnej tradycji, własnego dorobku intelektualnego - to wszystko jest ważne i potrzebne, ale do uczestniczenia w debacie publicznej potrzebna jest też wiedza na temat stanowiska przeciwników. Bez tego istnieje ryzyko, że katolicka opinia publiczna będzie bezbronna wobec zarzucania jej ignorancji. Co więcej, wiedza ta może służyć do działań odwrotnych wobec tych, których świadkami byliśmy w Paryżu - tak jak podczas ceremonii otwarcia igrzysk posłużono się obrazami wyrastającymi z tradycji chrześcijańskiej by próbować walczyć z tą tradycją, próbować ją obalić, tak my, rozpoznawszy tradycje intelektualne przeciwnika, możemy użyć ich do zwalczania jego pozycji. W tej sprawie inspiracją może być znany esej Leszka Kołakowskiego „Kapłan i błazen”, w którym ta pierwsza postać reprezentuje doktrynerski styl myślenia (charakterystyczny raczej dla tych, którzy sprawują hegemonię), błazen zaś to figura stosująca, w celu podważenia pozycji kapłana, takie narzędzia jak ironię i szyderstwo. Skoro lewicowo-liberalny “błazen” w ostatnich dekadach coraz bardziej umacnia swoją hegemonię w roli “kapłana”, może warto w tym momencie wcielić się w rolę błazna? Tytułem przykładu, wydaje się, że podjęcie próby zastosowania niektórych narzędzi wypracowanych przez Michela Foucault w taki sposób, by przy ich pomocy podjąć próbę zdemaskowania lewicowo-liberalnej hegemonii w  teatrach, galeriach sztuki czy na campusach akademickich, byłoby czymś ożywczym intelektualnie. Impulsem do działań może być dla nas sytuacja opisywana przez Stefana Kisielewskiego w “Abecadle Kisiela”:

 

Władysław Bieńkowski - ciekawa postać, komunista, ateista, który miał do nas jakiś sentyment. Jeszcze w roku 1946 urządzał dyskusję marksistów z katolikami w Krakowie u “Wierzynka”, gdzie głównymi dyskutantami byli pan Drobner i ksiądz Piwowarczyk. Dyskusja była wspaniała, np. Drobner mówił, że Marks napisał tak i tak. Ksiądz Piwowarczyk mówił na to: "Nie. On powiedział nie tak". Więc Drobner na to: "Ksiądz szanowny się myli". "Ja się nie mylę, ale pan zna tylko lipskie wydanie Marksa, a nie zna pan londyńskiego, gdzie on napisał to i to". No więc była to wysoka szkoła jazdy.

 

Ilu z nas zna dziś marksizm (i jego mutacje) w takim stopniu jak znał go ksiądz Jan Piwowarczyk?

 

Zespół Laboratorium Wolności Religijnej

 

[1] Przykładem może być wpis Tomasza Lisa: Kilkadziesiąt godzin po otwarciu igrzysk bardzo  wzmocniło stereotyp katolika kretyna, który niczego nie rozumie, za to wszystkim się oburza, i generalnie żyje od oburzenia do oburzenia. Oczywiście nie wszyscy katolicy to katokretyni, ale właśnie ci ostatni są najbardziej donośni i widoczni. (https://x.com/lis_tomasz/status/1817826009338503442).

[2] Warto przytoczyć tu głos lewicowego publicysty, Marcina Giełzaka: Najpierw było 100k wpisów, że Simpsonowie, że Rodzina Soprano, że Charlie Hebdo, aby dzień później zacząć nowy spin, że to przecież nie jest Ostatnia Wieczerza. Jak ze spinem z Joanną d'Arc, który nie przeżył wywiadu z twórczynią kostiumu. Nie da się dyskutować w ten sposób (https://x.com/marcingielzak/status/1817521059974795548).

[3] https://x.com/myslozbir/status/1817581199004778704, https://x.com/myslozbir/status/1817584338357060003.

[4] Źródło: https://rmcsport.bfmtv.com/jeux-olympiques/jo-2024-la-drag-queen-piche-repond-aux-critiques-apres-sa-performance-a-la-ceremonie-d-ouverture_AV-202407280145.html

[5] Źródło: https://www.leparisien.fr/culture-loisirs/polemique-sur-la-cene-lors-de-la-ceremonie-personne-netait-habille-en-jesus-se-defend-la-drag-queen-piche-27-07-2024-SEML2J73VNBVHHCTSTWKOHE6CA.php

[6] Miałem ciarki na plecach, byłem taki dumny. Wszyscy myślą o tym obrazie Ostatniej Wieczerzy jako o scenie religijnej, ale jest to również przesłanie. Jestem chrześcijaninem, a moja religia brzmi: "Kochajmy się nawzajem, każdy jest mile widziany w domu Bożym". W rzeczywistości na tej scenie byli różnego rodzaju ludzie, różnego rodzaju twarze, wszelkiego rodzaju Francuzi. Podpisuję się pod tą religią. Dużo się o tym mówi, ale taka jest dzisiejsza Francja. Źródło: https://www.20minutes.fr/arts-stars/culture/4103300-20240727-jo-2024-ceremonie-ouverture-image-cene-religion-adhere-applaudit-big-bertha

[7] Nie podobała mi się drwina z ostatniej wieczerzy, czyli ostatniego posiłku Chrystusa z uczniami, aktu fundacyjnego niedzielnego nabożeństwa https://x.com/marcingielzak/status/1817505547840598238

[8] Zwrócił na to uwagę Edward Habsburg: https://x.com/EduardHabsburg/status/1818172425193783298

[9] https://x.com/kazef_/status/1817475012481167674

Data: 31 lipca 2024
Sfinansowano ze środków Funduszu Sprawiedliwości, którego dysponentem jest Minister Sprawiedliwości
www.funduszsprawiedliwosci.gov.pl
Fundacja Pro Futuro Theologiae
ul. Gagarina 37/8, 87-100 Toruń
Zapisz się do newslettera
Uniwersytet Mikołaja Kopernika
Fundacja Pro Futuro Theologiae
ul. Gagarina 37/8, 87-100 Toruń
Zapisz się do newslettera
Skip to content