26 lipca widzowie na całej kuli ziemskiej byli świadkami ceremonii otwarcia igrzysk olimpijskich w Paryżu. Niestety, zamiast ceremonii celebrującej sportowe współzawodnictwo i związane z nim cnoty takie jak wytrwałość w wysiłkach i systematyczne dążenie do celu, otrzymaliśmy widowisko wpisujące się w lewicowo-liberalny projekt woke, zawierające elementy bluźnierstwa. W tej chwili warto zadać sobie pytanie, jakie wnioski mogą z tego wydarzenia wyciągnąć osoby, którym na sercu leży godziwa reprezentacja chrześcijaństwa w przestrzeni publicznej.
Po pierwsze - na tym przykładzie wyraźnie widać, że między bajki można włożyć postulat neutralności sfery publicznej. Jest to stan niemożliwy do osiągnięcia - przestrzeń publiczna jest areną starcia różnych wartości (a raczej, coraz częściej, wartości i anty-wartości). Jest to przestrzeń dynamiczna - nie da się osiągnąć optymalnego stanu, porzucając w pewnym momencie pole bitwy. Ten, kto nie wchodzi w przestrzeń publiczną z propozycją swojej aksjologii, cofa się, oddaje pole przeciwnikowi.
Po drugie - byłoby wielką naiwnością sądzić, że był to jednorazowy wybryk niewielkiej grupy “artystów”, którego organizatorzy i sponsorzy olimpiady zupełnie się nie spodziewali. To, co mogliśmy zaobserwować, to jeden z owoców aliansu lewicowo-liberalnych sił politycznych z międzynarodowym globalnym kapitałem, który nie szczędzi środków, by (anty)wartości te wcielać w życie. Jest to najwyższy czas , by odrzucić dwa rodzaje złudzeń, które wciąż są obecne w myśleniu niemałej części chrześcijan i konserwatystów: pierwszym z nich jest wiara w państwo-minimum, które co do zasady powinno ograniczać promowanie określonej aksjologii w życiu publicznym (tu często pada argument “a co jeśli nasi przeciwnicy przejmą władzę i będą promować za pomocą aparatu państwowego swoje wartości”? Cóż, właśnie to robią, nie patrząc na wcześniejsze wybory konserwatystów - polityka to nie klub dżentelmenów, działających na zasadzie wzajemności). Drugi zaś jest wiara w celowość obłaskawiania wielkiego kapitału, by zaprząc go do promowania postaw prochrześcijańskich i prorodzinnych.
Po trzecie - obserwując dyskusje prowadzone na portalu X (Twitter) widzieliśmy wielokrotne próby ośmieszania wyrazów oburzenia, wyrażanych przez ludzi zbulwersowanych widowiskiem (nie byli to jedynie chrześcijanie). Z jednej strony można odnotować standardowe w polskiej debacie publicznej podzielenie świata na światły, znający się na kulturze Zachód i obskurancką, zacofaną opinię publiczną w Polsce - argument z cyklu “nowe szaty cesarza”, nic nowego. Z drugiej strony widzimy cyniczne próby wykorzystania agresji Rosji na Ukrainę do promowania idei lewicowo-liberalnych - te sposób argumentowania stara się przekonywać, że skoro głosy krytyczne wobec inauguracji pochodzą także z Rosji, to znaczy, że krytyka ta jest proklemlowska i proputinowska. Ci, którzy stosują tego typu retorykę zdają się nie dostrzegać, że wprowadzanie ostrej dychotomii pod postacią “tęczowy zachód vs tradycyjna Rosja” jest właśnie na rękę Putinowi, który wykorzysta ten obraz by pokazać, że cywilizacja europejska jest na bezalternatywnej ścieżce ku tego typu (anty)wartościom, jak te zaprezentowane na ceremonii otwarcia igrzysk. Ponadto mogliśmy odnotować próby przypisania krytykom nienawiści (na zasadzie: sami chcielibyście zabijać, tak jak ci, którzy zaatakowali redakcję Charlie Hebdo), a także stwierdzenia, że autorzy ceremonii wybrali jako przedmiot szyderstwa chrześcijaństwo, a nie np. islam, bo… w islamie nie uznaje się przedstawień graficznych - czy w związku z tym sami jesteśmy sobie winni, bo nie poszliśmy drogą ikonoklazmu? Ogólnie rzecz ujmując, strategię tę możemy określić mianem gaslightingu, a więc manipulacji psychologicznej stosowanej wobec ofiary, która, wskutek tych zabiegów, ma ostatecznie zwątpić w to, czy rzeczywiście została skrzywdzona.
Po czwarte - Zło jest brakiem dobra, jest siłą żerującą na stworzeniu, która potrafi jedynie zniekształcać, deformować to, co istniejące. W literacki sposób podsumował to J. R. R. Tolkien:
No, they eat and drink, Sam. The Shadow that bred them can only mock, it cannot make: not real new things of its own. I don't think it gave life to the orcs, it only ruined them and twisted them; and if they are to live at all, they have to live like other living creatures (Władca Pierścieni. Powrót Króla).
For the Orcs had life and multiplied after the manner of the Children of Ilúvatar; and naught that had life of its own, nor the semblance of life, could ever Melkor make since his rebellion in the Ainulindalë before the Beginning: so say the wise (Silmarillion).
Ceremonia rozpoczęcia igrzysk jest dobrą ilustracją tego zjawiska, i to na dwóch płaszczyznach. Z jednej strony widzimy, że deformacji została poddana “Ostatnia Wieczerza” Leonarda da Vinci , a więc artefakt cywilizacji zachodniej, który nierozerwalnie związany jest z wiarą chrześcijańską. Z drugiej strony widzimy, że do objaśnienia tego performansu i obronienia go przed krytyką użyto argumentów, które w istocie są wykrzywioną wersją wartości i cnót chrześcijaństwa, takich jak miłość, równość, akceptacja. Wydarzenie to jest zatem przykładem tego, że wrogowie chrześcijaństwa starają się wykorzystać wartości wypływające z niego przeciwko niemu samemu[1].
W tym miejscu warto się przyjrzeć kontekstowi polskiemu - mam tu na myśli sytuację związaną z wypowiedzią Przemysława Babiarza, komentującego przebieg ceremonii. Redaktor Babiarz, komentując wykonanie piosenki “Imagine” Johna Lennona stwierdził, że przedstawia ono wizję komunistyczną. I choć nie jest to twierdzenie szczególnie kontrowersyjne, na co wskazuje zarówno tekst piosenki, jak i wypowiedzi jej autora[2], to na redaktora posypała się fala krytyki, szczególnie na portalu X (Twitter). Mimo że Przemysław Babiarz pracuje w Telewizji Polskiej od ponad 30 lat, to 27 lipca został on zawieszony w obowiązkach służbowych i nie będzie komentował igrzysk. Jak na dłoni widać tu, że stronnictwo lewicowo-liberalne argumentów związanych z tolerancją i prawami człowieka używa w sposób wybitnie instrumentalny, według zasady opisanej m.in. przez Franka Herberta: When I am weaker than you, I ask you for freedom because that is according to your principles; when I am stronger than you, I take away your freedom because that is according to my principles.
Zespół Laboratorium Wolności Religijnej
[1] Refleksję na temat tego zjawiska podjął prof. Carl Trueman w artykule “The Church among the Deathworks”, opublikowanym na łamach First Things: https://www.firstthings.com/web-exclusives/2021/10/the-church-among-the-deathworks. W tym punkcie warto zacytować fragment, oferujący definicję tego, czym jest “deathwork”: “Deathwork” is a term used by sociologist Philip Rieff. It refers to the act of using the sacred symbols of a previous era in order to subvert, and then destroy, their original significance and purpose. Artykuł ten, w kontekście otwarcia igrzysk, przywołał amerykański chrześcijański apologeta, Neil Shenvi: https://x.com/NeilShenvi/status/1816976604444139955.
[2] 'Imagine', which says: 'Imagine that there was no more religion, no more country, no more politics,' is virtually The Communist Manifesto, even though I'm not particularly a Communist and I do not belong to any movement.