Z wyrokami sądowymi można się nie zgadzać, można spierać się na argumenty, lecz wyroki szanować trzeba. Tego wymaga powaga prawa w społeczeństwie demokratycznym. Sami sędziowie mają bowiem także prawo składać do wyroków zapadłych większością głosów własne zdania odrębne lub zbieżne, którymi uzasadniają sposób interpretowania przepisów wymagających doprecyzowania w świetle przyjętej aksjologii konstytucyjnej. W żadnym wypadku sąd, nawet jeśli jest to najwyższy organ sądownictwa w kraju, prawa nowego bowiem nie tworzy. Nie leży to w jego kompetencjach, na które precyzyjnie wskazuje trójpodział władzy. Dziwi zatem fakt, że oto jedenaścioro sędziów Trybunału Konstytucyjnego orzekających w sprawie stosowania przepisów zezwalających na aborcję eugeniczną obarczonych zostało odpowiedzialnością za „zmianę” prawa, która przecież nie nastąpiła. Trybunał Konstytucyjny orzekł bowiem, jakie prawo jest, a nie, jakim ma być. Tu rolę przejmuje ustawodawca, na którym spoczywa prawo, jak i obowiązek dostosowania przepisów do wydanego orzeczenia. Obecne przesłanki konstytucyjne, zdaniem Trybunału Konstytucyjnego, nie pozwalają bowiem odbierać życia dziecku poczętemu w łonie matki w jednym konkretnym przypadku. W ustawie z dnia 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży dokonano wykładni przepisów z art. 4a ust. 1 pkt 2 oraz art. 4a ust. 2 zdanie pierwsze o treści: „Przerwanie ciąży może być dokonane wyłącznie przez lekarza, w przypadku gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu” oraz „2. W przypadkach określonych w ust. 1 pkt 2 przerwanie ciąży jest dopuszczalne do chwili osiągnięcia przez płód zdolności do samodzielnego życia poza organizmem kobiety ciężarnej”.
Trybunał Konstytucyjny opierając się na treści norm konstytucyjnych, a więc aktów prawa wyższego rzędu, uznał, że stosowanie tych przepisów w praktyce prowadzi do naruszenia art. 38 Konstytucji RP, który gwarantuje, że „Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia”. Dokonana przez Trybunał Konstytucyjny wykładnia przepisów pozostaje tym samym zgodna w świetle norm prawa konstytucyjnego, jak i prawa międzynarodowego. Polskie prawo konstytucyjne opiera się bowiem na etyce chrześcijańskiej, która jest etyką „życia”, a nie śmierci. Jednocześnie to też etyka wsparcia, a nie wyparcia życia i jego ochrony od poczęcia do naturalnej śmierci. Polska perspektywa prawna dotycząca ochrony życia poczętego przed jego dyskryminacją i unicestwieniem, nawet w przypadku dużego prawdopodobieństwo wystąpienia wad ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, jest całkowicie zgodna z międzynarodowymi standardami ochrony osób niepełnosprawnych. Prawo międzynarodowe nie przewiduje „prawa do aborcji”, które ujmowane jest jedynie w kategoriach odejścia od „prawa do życia”. Nawet w USA, a więc w kraju w którym właśnie decyzją Sądu Najwyższego w wyroku Roe v. Wade z 1973 r. zalegalizowano aborcję, prawo to nadal pozostaje chwiejnym precedensem, a więc nie jest ono nienaruszalne, z wyraźną tendencją do wprowadzania dodatkowych ograniczeń w jego stosowaniu przez poszczególne władze stanowe. Inne jest jednak podejście społeczeństwa amerykańskiego do orzeczeń zapadających w łonie federalnego Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych, który nazywany bywa społecznym sejsmografem. Polski Trybunał Konstytucyjny tak istotnej społecznie roli nie pełni, mimo że wydarzenia, jakie mają miejsce w ostatnich dniach w całej Polsce, wskazywałyby na zupełnie co innego. Podstawowym zadaniem, jakie wykonuje polski TK, jest kontrola spójności systemu prawnego i eliminowanie z niego przepisów, które pozostają niezgodne z normami prawnymi wyższego rzędu.
Hierarchizacja norm i wartości za nimi stojących wymaga szerokiej i wielokierunkowej dyskusji. Musi ona jednak być merytoryczna i oparta na racjonalności. Istotna jest gotowość wysłuchania racji drugiej strony konfliktu. Ma to szczególne znaczenie zwłaszcza w kwestiach fundamentalnych dla przyszłości cywilizacji ludzkiej. Obecne formy wyrażania społecznego sprzeciwu części społeczeństwa polskiego wobec wyroku Trybunału Konstytucyjnego są jednak zaprzeczeniem idei dialogu i dyskusji. Nowe ugrupowanie społeczne, trudno definiowalne jako całość (w przeważającej większości składające się z młodych kobiet i dziewcząt, nierzadko matek), koncentruje się bowiem na organizowaniu przedsięwzięć promujących prawo kobiety do dokonywania własnych wyborów - najmniej racjonalnych w obecnym, być może najtrudniejszym dla Polski momencie trwania światowej pandemii, lecz dla zewnętrznego obserwatora wybitnie spektakularnych. Naruszając z premedytacją ograniczone ze względu na obecny stan epidemiologiczny prawo do zgromadzeń, dobitnie manifestują swój sprzeciw wobec troski o drugiego człowieka i o życie, nawet jeśli jest to bezbronny płód. Szalejąca w kraju pandemia, która zbiera coraz wyższy odsetek ofiar śmiertelnych oraz doprowadza stan służby zdrowia na skraj wytrzymałości w walce o każde ludzkie życie, staje się zupełnie nieistotna w walce o prawo do aborcji eugenicznej, w pewien sposób dopełniając panoramę „śmierci”, która ma dominować nad życiem. Na tym polega właśnie polskie „oświecenie” w XXI wieku. Ta rewolucyjna walka o prawo do własnego „egoizmu vel wyboru” pod kryptonimem szlachetnych dla nich, acz niecenzuralnych i obraźliwych dla innych osób haseł przybrała jedną z najgorszych możliwych dla obecnej cywilizacji form, którymi są ataki na wolność religijną współobywateli. Akty wandalizmu, profanacja symboli religijnych, uporczywe utrudnianie, a nawet uniemożliwianie wykonywania aktów religijnych oraz słowne ataki na członków wspólnot religijnych stały się formą walki o prawa kobiet - całkowitym i bezprecedensowym novum w skali światowej, opartym na założeniu, że skoro sędziowie zasiadający w Trybunale Konstytucyjnym są osobami wierzącymi i członkami Kościoła Katolickiego, to za treść wydanego przez nich wyroku odpowiada właśnie Kościół jako instytucja kształtująca ich sumienia. Buntownicy i rewolucjoniści zadecydowali, że należy przypuścić zmasowany atak na budynki kościelne, symbole religijne i wyznawców. Pomysł to niesłychany, nawet w skrajnie liberalnych społeczeństwach, w których zrozumiała i dobrze utrwalona jest zasada poszanowania autonomii sfery religijnej. Kolejny raz warto odwołać się do uwarunkowań społecznych i prawnych w USA, do których paradoksalnie wzdychają właśnie zwolennicy prawa do aborcji i uczestnicy manifestacji. Ku ich rozczarowaniu należy przypomnieć, że w amerykańskim systemie praw wolność religijna jest „pierwszym prawem”, otoczona szczególną ochroną przed ingerencją z zewnątrz. Dla Amerykanów niezrozumiałe pozostaje hasło „wolności od religii”, również w przestrzeni publicznej. Wręcz przeciwnie, w amerykańskiej koncepcji rozdziału Kościoła od państwa chodzi o ochronę religii, a nie o ochronę państwa „przed religią”. Nie do pomyślenia jest też fakt, by za wybory, jakich dokonują sędziowie zasiadający w SN USA, obarczać wspólnoty kościelne, do których każdy z nich należy. Warto zatem czasami popatrzeć na inne społeczeństwa, zanim rozpęta się własną wojnę ideową między życiem a śmiercią.
dr Weronika Kudła
Uniwersytet Jagielloński w Krakowie
Zapraszamy do komentowania tego wpisu na naszym profilu na Facebooku: