W dyskursie publicznym często pojawia się słowo „ideologia”, które wyjaśnia natężenie sporów społecznych, gdy atakowane są symbole religijne, gdy obraża się, parodiuje i przerywa celebracje religijne. Ideologia przejawia się w ograniczaniu wypowiedzi, zawężaniu możliwości ekspresji religijności uzasadnionym istnieniem „neutralnych pól” (istota sekularyzmu), do których nie powinny mieć dostępu poglądy religijne, zostawiane „na zewnątrz”. Ale jak ciekawie pokazywał Charles Taylor w książce A Secular Age, chodzi tu nie tyle o usuwanie na zewnątrz tego, co religijne czy sakralne, ile jego zdezaktywizowanie, uśpienie: religijność i sacrum są nadal obecne w społeczeństwach sekularnych, ale złożone głęboko i ograniczone w swym oddziaływaniu[1].
To wszystko pokazuje, że zmiany kulturowe, w ramach których dochodzi do ograniczania wolności religijnej, mają często podłoże ideologiczne. Oznacza to, że nie toczy się – jak dawniej w historii – spór ideowy między ateistami i teistami. Z takiego sporu rodziły się argumenty za i przeciw istnieniu Boga, religia oczyszczała się z zabobonów, zaś niewierzący zyskiwali pozytywny obraz wierzących jako współbraci szukających sensu, z którymi, pomimo różnic, można współpracować dla dobra wspólnego[2]. Zapewne taki też duch towarzyszył bardzo optymistycznym refleksjom Soboru Watykańskiego II w Gaudium et spes, który do tego dialogu między wierzącymi a ateistami gorąco zachęcał i tworzył struktury instytucjonalne dla tego celu.
Potrzebna jest więc rozmowa i argumentowanie, a nie ideologiczne uprzedzenia, które niszczą dialog z obu stron. Dlaczego tak trudno dziś o taki dialog? Wydaje się, że problem nie polega na samej rozmowie i emocjach, jakie ona wywołuje, ale na braku dyskusji o ocenie moralnej ludzkiego postępowania. Zapanował klimat kulturowy, w którym jakiekolwiek ocenianie moralne zjawisk społecznych zostaje zakwalifikowane jako atak. Na tę prawidłowość współczesnej kultury zwracał uwagę Alasdair MacIntyre w swojej książce Dziedzictwo cnoty, wróżąc trudne czasy dla dyskursu etycznego w realiach dominującego sekularyzmu, który wbrew oczekiwaniom i postulatom wcale nie pomaga w prowadzeniu dialogu[3]. Dla wielu filozofów przyczyną tego stanu rzeczy jest rosnąca ideologizacja życia społecznego, która dokonuje istotnych transformacji, przez co antagonizmy i polaryzacje przejawiają się w swych szkodliwych formach.
Problem ideologii wnikliwie przedstawił Marie-Joseph Le Guillou OP (1920-1990), który zastanawiał się nad przyczynami kryzysu chrześcijaństwa w kulturze europejskiej w 2 poł. XX wieku. Obok diagnozy stricte teologicznej (jego zdaniem utrata poczucia teandryczności, a więc relacji stworzenia do Stwórcy, doprowadziła do powstania specyficznej próżni duchowej świata, a więc to współczesny kryzys gnostycki jest tu źródłem trudności) zwrócił on uwagę na wejście przez ludzkość w epokę ideologii, kiedy to wyjaśnianie świata opiera się niemal wyłącznie o porządek polityczny. Ideologię można rozumieć w wąskim sensie jako taki zestaw poglądów/doktryn mający prowadzić do całkowitego przeobrażenia społeczeństwa. To proces, który od oświecenia miał swój etap francuski, niemiecki i rosyjski. Wspólnym mianownikiem było przekonanie, że ideologia chce przywrócić pierwotny stan, który uległ rozregulowaniu w wyniku niechcianych procesów, i dlatego domaga się radykalnej zmiany społecznej, a więc wprowadzenia nowego świata ujętego wcześniej właśnie w ramy ideologii.
Le Guillou zauważa, że tym, co „zdradza” ideologię i pozwala ją odróżnić od innych postaw, jest sposób podejścia do języka, który dla ideologii staje się nie tyle medium do porozumiewania i wymiany poglądów, ile sposobem zdobywania władzy i jej utrzymywania. Nie chodzi o odkrycie prawdy o świecie, ale o przeprowadzenie zmian społecznych. Językowi przypisuje się moc niemal magiczną, a formą wprowadzania zmian staje się przymus wyjaśniany w oparciu o ideologiczne podstawy. Le Guillou wskazuje na trzy elementy ideologii:
Wyzwaniem, które mogłoby przyczynić się dziś do odbudowy dialogu wierzących i niewierzących, budujących przecież to samo społeczeństwo, jest zatem zmiana formatu kontaktu i powrót z pozycji dialogu ideologicznego na ideowy. Ten ideowy spór doprowadził do powstania uniwersytetów, które rodziły się w chrześcijańskiej Europie spierającej się o kształt syntezy kulturowej – z ambicją osiągnięcia universitas, i to nie tylko w szerokości spojrzenia na rzeczywistość (w wielości połączonych ze sobą nauk), ale próbie spójnego, wertykalnego ujęcia życia człowieka. Teologia na uniwersytetach pełni tę funkcję jednoczącą, jest gwarantem spójności czuwającym nad tym, aby szczegółowa wiedza o świecie odsłaniała big picture, nawet jeśli część tego obrazu wymyka się metodom nauk przyrodniczych. To ten obraz czy opis wszechświata dopuszcza wielość, która nie jest jednak podziałem na niezależne wyspy.
ks. dr hab. Piotr Roszak, prof. UMK
[1] C. Taylor, A Secular Age, Cambridge-Massachusetts-London 2007.
[2] T. Huzarek, M. Fijałkowski, A. Drzycimski, Fenomen niewiary w świetle dialogicznej natury Kościoła, Toruń 2018.
[3] A. MacIntyre, Dziedzictwo cnoty. Studium z teorii moralności, tłum. A. Chmielewski, Warszawa 1996.
[4] M-J. Le Guillou, Tajemnica Ojca. Wiara Apostołów. Dzisiejsze gnozy, tłum. W. Szymona, Poznań-Warszawa-Kraków 2019, s. 201.
[5] Ibidem, s. 210.
[6] Ibidem, s. 206-207.
Zapraszamy do komentowania tego wpisu na naszym profilu na Facebooku: